„Holandia? Naprawdę nie da się jakoś zmienić kraju?” – to była moja pierwsza reakcja po zobaczeniu wyników z rekrutacji do programu Erasmus+. Zdziwieni? Uważacie, że każdy dostaje się i jedzie w zaplanowane wcześniej miejsce? Niekoniecznie. Czy to od razu oznacza, że wymiana musi być porażką i wrócicie z niej niezadowoleni? Wręcz przeciwnie!
Venlo
Jak już wiecie, wyjazd do Holandii nie był moim pierwotnym planem. Jak zapewne większość z Was, marzyłam o wyjeździe do słonecznej Portugalii, na którą niestety zabrakło paru punktów. Ale to wcale nie koniec świata! Na moją wymianę trafiłam do niewielkiego miasta Venlo, położonego niedaleko granicy z Niemcami. Taka lokalizacja daje duże możliwości, zarówno jeśli komuś zależy na zwiedzaniu Holandii, jak i kraju naszych zachodnich sąsiadów. Do tego ceny w sklepach są niższe niż w innych regionach Holandii, a to właśnie ze względu na bliskość granicy.
Miasteczko jest bardzo urocze, pełne domów o ślicznej architekturze. Jest tutaj sporo pubów i restauracji, jednak tylko 2 kluby nocne. Możemy znaleźć także kino, teatr, a nawet kilka muzeów. W mieście funkcjonuje organizacja „checkpoint”, która zajmuje się studentami. Pomagają oni w takich sprawach jak zakwaterowanie, założenie konta w holenderskim banku, organizacja darmowych wydarzeń sportowych dla studentów, a także zapewniają aplikację gwarantującą zniżki w pobliskich barach, restauracjach czy kinach. Z pomocą właśnie tej organizacji zostałam zakwaterowana w jednym z trzech akademików znajdujących się w mieście. Sam proces przyznawania miejsca w akademiku był niezwykle łatwy, wystarczyło wypełnić i wysłać formularz, który gwarantował przyznanie nam miejsca. Venlo jest też dobrze połączone z innymi holenderskimi miastami – posiada stację kolejową, z której pociągi do Eindhoven (miasto z lotniskiem, oddalone około 45 minut drogi od Venlo) odjeżdżają co pół godziny. Niedaleko Venlo jest też malutka wioska Arcen, do której zdecydowanie polecam się wybrać. Jest to najbardziej urocze miejsce, które widziałam (nie przesadzam :D). Do tego posiada kompleks dawnego zamku, promenadę przy rzece oraz dobre holenderskie piwo w knajpkach przy rynku.
Uczelnia
Uczelnią, na której odbywałam swoją wymianę było Fontys International Business School. Byłam naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona uczelnią, która nie dość, że wyglądała w środku imponująco, to na dodatek oferowała studentom bardzo dobry poziom nauczania i pomocnych wykładowców. Wewnątrz uczelnia wygląda bardzo nowocześnie. Posiada sporo miejsc, w których studenci mogą odpocząć po lub między zajęciami, pograć w bilard lub zjeść coś dobrego. Wszystkie kursy, w których uczestniczyłam odbywały się w języku angielskim. Zarówno na uczelni, jak i w całej Holandii język angielski nie stanowi żadnego problemu. Holendrzy świetnie znają angielski i w ciągu całego mojego pobytu spotkałam się może jeden raz z sytuacją, w której przypadkowo zaczepiona na ulicy osoba nie umiała mi odpowiedzieć po angielsku. Podejście do studenta jest zupełnie inne, każdy nauczyciel zna imiona wszystkich studentów. Grupy podczas zajęć (nawet na wykładach) liczą maksymalnie 30 osób. Nacisk kładziony jest na zastosowanie wiedzy w praktyce, przez co zapamiętujemy i uczymy się dużo więcej, niż powtarzając samą teorię. Wykładowcy biorą pod uwagę opinie studentów na temat stylu ich nauczania i ewentualnych błędów oraz poprawek. Każdy swobodnie może się wypowiedzieć na każdy temat oraz zadawać pytania, do których byliśmy wręcz zachęcani. Egzaminy na koniec semestru odbywały się w formie ustnej, a nie pisemnej, co na początku wydaje się straszne, jednak wykładowcy są na tyle mili i pomocni, że nie ma się czego obawiać. Generalnie uważam, że uczelnia holenderska w porównaniu z polską wypada dużo, dużo lepiej i chętnie przeniosłabym część metod stosowanych w Holandii do Polski.
Zakwaterowanie i koszty życia
Zakwaterowanie, jak już wcześniej wspomniałam, znalazłam przy pomocy organizacji „checkpoint”, która ściśle współpracuje z uczelnią Fontys. Nie ukrywam, że decydując się na wyjazd do Holandii, trzeba przygotować się na spore wydatki, a grant oferowany przez uczelnię niestety nie wystarcza na pokrycie kosztów życia. Akademiki w Venlo wyglądały zupełnie inaczej niż te w Polsce. Są to całe bloki, podzielone na 3-4 osobowe mieszkania przeznaczone do użytku dla studentów. Plusem takiego rozwiązania jest fakt, że wszystkie pokoje są jednoosobowe. Za malutki pokój w mieszkaniu 3-osobowym płaciłam około 305 euro miesięcznie. Mój akademik posiadał najniższy standard spośród wszystkich akademików w Venlo, dlatego też cena była najniższa. Pokój w akademiku o najwyższym standardzie to koszt w granicach 370–380 euro miesięcznie. Standard mojego mieszkania w Venlo nie był powalający, jednak było ono w pełni wyposażone oraz znajdowało się na jednej z dwóch głównych ulic miasta, co umożliwiało dotarcie pieszo do centrum w mniej niż 5 minut.
Ceny w sklepach holenderskich są około 30-40% wyższe niż w Polsce. Najwięcej zapłacimy za mięso i świeże warzywa. Miesięcznie na jedzenie, podróże oraz inne przyjemności wydawałam od 300 do 320 euro. W Holandii istnieje wiele lokalnych supermarketów, jednak ceny w nich są wyższe niż w międzynarodowych sieciach takich jak Lidl czy Aldi. Zauważyłam, że nawet w dyskontowym Jumbo, produkty są w nieco wyższych cenach niż w Lidlu. Osobiście zakupy najczęściej robiłam w Lidlu, jednak warto czasem wybrać się do typowo holenderskiego Alberta Heijna albo Jana Lindersa, aby spróbować regionalnych produktów dobrej jakości, których na pewno nie znajdziecie w polskich sklepach. Jeśli chodzi o chemię czy środki czystości, najlepiej zaopatrywać się w Action. Jest to sklep posiadający bardzo różnorodny asortyment, a ceny (ku zdziwieniu wszystkich :D) są czasem dużo niższe niż w Polsce.
Jeśli decydujemy się na obiad na mieście, najczęściej spotykaną opcją są „pommes especial”, czyli frytki z majonezem, curryketchupem i świeżą pokrojoną cebulką. Takie danie możemy zjeść już za ok. 3 euro. Podobnie inne dania typu fast–food, ich koszt nie przekracza zazwyczaj 6-7 euro. Jednak jeśli zdecydujemy się na porządny obiad w dobrej restauracji, to cena wynosi już około 20-30 euro za jedno danie + napój.
Podróże i rozrywka
Zakończę najprzyjemniejszym aspektem całego wyjazdu na Erasmusa, czyli podróżami, rozrywkami i ludźmi których można w Venlo spotkać.
Osobiście jestem wielką fanką podróżowania, dlatego starałam się zobaczyć jak najwięcej podczas mojego pobytu w Holandii. Udało mi się zwiedzić w sumie 3 państwa: Holandię (Arcen, Roermond, Nijmegen, Eindhoven, Hagę i Amsterdam), Niemcy (Dusseldorf, Essen, Viersen, Bawarię, Movie Park Germany w Bottrop) oraz Belgię (Brukselę). Holandia jest naprawdę dobrą lokalizacją, jeśli ktoś ma ochotę pozwiedzać kraje zza naszej zachodniej granicy. Pomimo iż bilety kolejowe nie należą do najtańszych (koszt przejazdu Venlo–Amsterdam w jedną stronę to około 25 euro), można znaleźć tańsze opcje jak Flixbus czy organizowane przez uczelnię wycieczki. Na uniwersytecie nie działa żadna organizacja studencka jak ESN, jednak tamtejsze International Office jest bardzo pozytywnie nastawione do studentów z wymian zagranicznych i organizuje dla nich wiele wydarzeń. Właśnie w ramach 2 z nich udało mi się zwiedzić Brukselę za jedyne 5 euro oraz bawić się cały dzień w parku rozrywki w niemieckim Bottrop (miejsce bardzo podobne do naszej Energylandii), również za 5 euro. W ramach specjalnego programu studenci z wymian uczestniczyli w takich wydarzeniach bez żadnych dodatkowych kosztów, co było bardzo opłacalną i atrakcyjną propozycją.
Jeśli chodzi o rozrywkę, byłam również pozytywnie zaskoczona ilością studentów z wymian, którzy przebywali na wymianie w Venlo. Pomimo faktu, że uczelnia jest mała, oprócz mnie znajdowało się tam około 120 innych studentów ze wszystkich zakątków świata (dosłownie!). Poznałam osoby z krajów europejskich, ale także z Brazylii, Meksyku, Kolumbii, Tajwanu, Chin, Japonii, Korei, Hong Kongu, a nawet Australii. Różnorodność była naprawdę duża, a ludzie bardzo mili i przyjaźni. Praktycznie codziennie organizowane były domówki, które następnie przenosiły się do klubu. Organizowaliśmy także we własnym zakresie sporo wycieczek, wyjść do kina, na kręgle czy na bulwary rzeki w Venlo.
Naprawdę polecam wymianę w Venlo! Mimo iż na początku nie byłam do niej przekonana, wróciłam naprawdę zadowolona. Jest to jedyna w swoim rodzaju okazja i zdecydowanie warto z niej skorzystać. To na pewno miła odmiana od plaż, morza i słońca, które towarzyszą wymianom w Hiszpanii i Portugalii. To popularne destynacje, do których wszyscy jeździmy na wakacje, jednak kraje takie jak Holandia, Niemcy, Dania albo Belgia to miejsca, których być może w przyszłości nie będziemy mieć okazji odwiedzić.
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam do kontaktu, mój adres e–mail: katarzyna.kidawska@gmail.com.
Katarzyna KidawskaMen Shoes – OriginalsAir Jordan Release Dates Calendar