Erasmus+ w Bukareszcie, Rumunia

Do Rumunii?! Zwariowałaś!

Rumunia? Ale jak to? – Taka reakcja towarzyszyła mi praktycznie przy każdym ogłoszeniu tej wesołej nowiny – jadę na Erasmusa do Bukaresztu! No cóż, dzikie pomysły trzeba realizować, tak więc o to jestem. Idea pojechania właśnie do stolicy Rumunii wyniknęła z dwóch spraw. Po pierwsze, zawsze chciałam zwiedzić te trzy mniej znane stolice Europejskie na B: Budapeszt, Bratysława i to trzecie… no, jak się nazywało, ten, znowu Budapeszt?

Tradycja mylenia Budapesztu z Bukaresztem jest długa. Zaczynając od takich gwiazd i zespołów jak Michael Jackson, Iron Maiden, Lenny Kravitz, Ozzy Osbourne lub Metallica, a kończąc na mnie, która spędziła tam całe pół roku, a wciąż w rozmowach mówi, że była w Budapeszcie. Drugim powodem była chęć zobaczenia na własne oczy kraju, w którym komunistyczny dyktator wyburzył całą dzielnicę historyczną, żeby zbudować jeden – ale za to jak ogromny – budynek. Po prostu, kraje zachodu wydawały się być zbyt nudne przy takich możliwościach.

Jeden z wielu tripów do dziwnych miejsc
Źródło: zbiór własny autora

Rumunia? Co ty tam niby chcesz studiować?!

Uczelnia

W Polsce studiowałam Architekturę na Politechnice Wrocławskiej. Byłam na 5 roku, na specjalizacji z Ochrony Zabytków. Wyjechałam na semestr zimowy 2019/20 do Ion Mincu University of Architecture and Urbanism. Jest ona uważana za najlepszą szkołę architektoniczną w Rumunii. No dobra, teraz muszę Was przestrzec – to zdecydowanie nie jest uczelnia na której będzie można się lenić. Rumuński system nauczania jest bardzo zbliżony do polskiego – dużo przedmiotów za małą liczbę ECTSów. Podczas gdy moi znajomi świetnie bawili się mając przykładowo tylko trzy przedmioty w semestrze, ja miałam ich aż jedenaście. Bywa i tak, „widziały gały co brały”.

Zajęcia

Bardzo dużym plusem uczelni jest szeroki wybór przedmiotów po angielsku. Ze względu na istnienie kierunku architektura po angielsku przyjeżdżający studenci chodzą na zajęcia po prostu z rumuńskimi (najczęściej) studentami. Sprzyja to też nawiązywaniu przyjaźni z miejscowymi. Przedmioty można wybrać ze wszystkich 6 lat (bo tyle tam trwa ich edukacja), a nauczyciele mówią bardzo dobrze po angielsku. Niestety ze względu na chodzenie na normalne zajęcia – nie ma taryfy ulgowej. Na zajęciach raczej trzeba się pojawić, zazwyczaj obecność jest sprawdzana i wymagana, czasem wykładowcy przymkną oko, ale jeśli planujesz nie uczęszczać na zajęcia co tydzień, cóż… polecam inne uczelnie. Ze względu na swobodną możliwość układania planu ja miałam piątki i środy wolne, jednak zdarzały się osoby, które miały i czwartki i piątki wolne.

Z ciekawszych rzeczy – projektowanie jest dwa razy w tygodniu i trwa po 6h! I mają hopla na punkcie makiet. Dużego. Bardzo. Niestety. Uwielbiają tam też rysować ręcznie, więc jeśli nie jesteście fanami tego – polecam projektowanie dla wyższych roczników, bo na niższych może się zdarzyć cały projekt rysowany ręcznie. W budynku uczelni znajduje się urocza kawiarnio-księgarnia, gdzie miło spędzałam czas, tuż obok jest też dużo punktów jedzeniowych w normalnych cenach (stołówki na uczelni nikt nie poleca). Z interesujących, dziwnych rzeczy – na uczelni jeszcze 4 lata temu można było palić w salach, nawet podczas zajęć. Gdy nauczyciel wyjdzie z sali – zdarza się to także teraz. Ale podsumowując – poziom nauczania uważam za przyzwoity, podobny do polskiego (a pamiętajmy, że polscy architekci są cenieni na zachodzie za jakość wykształcenia).

Oczywiście, że w swoich zbiorach nie mam zdjęcia uczelni, więc podziwiajcie Ateneum, czyli główną salę koncertową, zanurzoną w śniegu, który co zimę atakuje Bukareszt.
Źródło: zbiór własny autora

Rumunia? To tam brudno i bieda!

Stereotypy o Rumunii hulają po świecie – że brudno, że sami Cyganie, że nie ma po co jechać. Jak to stereotypy – nie są do końca prawdą. Owszem, widać że jest to kraj pokomunistyczny, który dużo przeszedł. Są tam biedne wioski, w których głównie mieszkają Romowie. Jest tam problem z korupcją. Ale jednocześnie Rumunia to kraj, który mocno się rozwija i zmienia.

Porozumiewanie się po angielsku

Aspekt, za który bardzo cenię Rumunię – praktycznie wszędzie dogadasz się po angielsku. Próba porozumienia się w Hiszpanii lub we Włoszech po angielsku? Zapomnij! W Rumunii – of course! Rumuni bardzo dobrze znają angielski, w szczególności młodsze pokolenie, chociaż i duża część starszych osób dogada się z nami. Jeśli nie będą znali języka – perfekcyjnym angielskim odpowiedzą Ci: „sorry, I don’t speak English”. Oczywiście znajomość języka nie dotyczy administracji, poczty, dworców i kiosków, gdzie się kupuje bilety, tam przyjacielem jest Google Translator. Trzeba jednak przyznać, że ludzie są bardzo przyjaźni i otwarci, z chęcią będą próbowali pomóc. Jest jednak jedna kwestia, która baaaaaardzo słabo się rozwija…

Komunikacja miejska w Bukareszcie

No cóż. Są tramwaje, autobusy i metro. Tramwaje i autobusy to jeden bilet, metro to drugi bilet – nie są ze sobą powiązane. Najlepiej wybrać system, którym będzie się poruszać i korzystać raczej z niego. Autobusy to piękna sprawa – brak rozkładu jazdy, wiecznie spadające pantografy w trolejbusach i najbardziej zakorkowana stolica w Europie. Niezapomniane przeżycie – konia z rzędem temu, kto znajdzie od razu przystanek. Nie, nie ma raczej wiaty. Tak, na słupie najczęściej jest przybita jakaś mała plakietka. Nie, naprawdę nie ma na niej rozkładu jazdy. Tak, na całe szczęście autobusy jeżdżą bardzo często. Zaletą jest cena – 30 złotych miesięcznie dla studentów to nieduża kwota. Minusem jest fakt, że co miesiąc musisz iść do jednego z kilku punktów w mieście i u pani wykupić nowy bilecik po odstaniu w kolejce.

Rumunia się rozwija, ale nie tak szybko jakby się chciało. Z metra nie korzystałam zbyt często – jedynie co by pozwiedzać socrealistyczne stacje. Bilety też tanie. Za to jeśli chcecie zwiedzać kraj – bilety pociągowe dla studentów są bezpłatne, wystarczy tylko wycieczka na dworzec parę dni przed podróżą i odebranie darmowego bileciku. Tylko no, uzbrójcie się w cierpliwość, najpierw stojąc w kolejce po bilet, a potem jadąc bardzo wolnym pociągiem. Ogólnie jeśli macie możliwość przyjechać własnym autem – bardzo polecam. Nie wydacie bardzo dużo na benzynę, będzie to najszybsza i najefektywniejsza możliwość zwiedzania kraju, a przy okazji zyskacie niezbędny skill o nazwie „jak zacząć jeździć jakby życie nic nie było warte” – kierowcy w Rumunii jeżdżą bardzo agresywnie.

Tak, wciąż można spotkać furmanki na drogach. Nie, nie mam lepszego zdjęcia.
Źródło: zbiór własny autora

Rumunia? To tam tanio jest!

I tak i nie.

W porównaniu do krajów zachodnich – oczywiście że taniej. W porównaniu do Polski? Ceny bardzo podobne – część rzeczy tańsza, część droższa. Ogólnie – na stypendium Erasmusowym jesteś w stanie się utrzymać. Chcesz zwiedzać? Dorzuć trochę dodatkowej kasy. Ale wciąż – da się żyć nie odmawiając sobie niczego za normalne pieniądze.

Szukanie zakwaterowania

Najwięcej wydatków miesięcznych będzie generowało zakwaterowanie. Nie polecam szukania przez strony przeznaczone dla Erasmusów i Expatów – pokoje tam są zazwyczaj o wiele droższe niż pokoje na stronach rumuńskich – lepiej szukać na „OLX” lub rumuńskich grupach na Facebooku. Ja początkowo mieszkałam w wynajmowanym pokoju, później przeniosłam się do akademika.

Akademik

Można napisać cały odrębny wpis na blogu co z nim jest nie tak, ale czego się nie robi, żeby płacić tylko 80 euro miesięcznie. 80, rozumiecie?! Ponad 300 euro zostaje na Wasze pozostałe wydatki, żyć nie umierać. Tylko uprzedzam, to nie jest miejsce dla ludzi o słabych nerwach. Niedziałająca kuchnia albo pralka, brak ciepłej wody lub wody w ogóle, brak ogrzewania na przemian z sauną w pokoju – praktycznie co tydzień akademik zaskakiwał nas czymś nowym. Wciąż, za 300 zł miesięcznie i w super przyjaznej atmosferze – zamieszkałabym ponownie.

Mieszkanie

Jeśli moja reklama nie zachęciła Was do zamieszkania w akademiku, to przy poszukiwaniu mieszkania uważałabym na jedną, ważną, a często ignorowaną rzecz – Bukareszt znajduje się w strefie aktywności sejsmicznej. Sama przeżyłam tam trzęsienie ziemi (oczywiście przespałam je w nocy) o sile powyżej 5 w skali Richtera. Przy sprawdzaniu mieszkania warto sprawdzić, czy znajduje się w którejś z 3 klas zagrożenia zawaleniem w przypadku trzęsienia ziemi. Można to zrobić sprawdzając na listach lub mapach dostępnych w Internecie. Budynki fizycznie znaczone są też czerwonymi kropkami nad wejściem. Rumuni mają jednak specyficzne poczucie humoru – często usuwają te tablice lub zamalowują je farbą, uznając, że nie ma żadnego problemu.

Miasto vol. 1

Wygląd Bukaresztu wynika też między innymi właśnie z trzęsień ziemi. Według statystyk miasto średnio co 40 lat częściowo legnie w gruzach, żeby odrodzić się ponownie. Między innymi trzęsienie w 1977 było pretekstem dla Nicolae Ceaușescu, żeby znacząco przekształcić miasto w sposób, który rezonuje na Bukareszt do dzisiaj. Nie chcę straszyć, ale uważam, ze jest to ważna wiedza, więc zachęcam Was do poczytania informacji o trzęsieniach w Rumunii i prognozach na przyszłe lata. Jeśli nie będziecie chcieli o tym poczytać, a jednak będziecie chcieli dowiedzieć się więcej o Rumunii to polecam reportaż Małgorzaty Rejmer „Bukareszt. Kurz i krew” i późniejsze zetknięcie go z Waszymi doświadczeniami.

Pałac Parlamentu
Źródło: zbiór własny autora

Rumunia? A co tam można robić?

Góry, morze, socrealistyczna architektura, Transylwania, imprezy w Lipscani – Rumunia oferuje wbrew pozorom bardzo dużo. ESN w Bukareszcie nie działa jednak wybitnie. Ion Mincu nie posiada własnego ESN (było nas tylko około 30 Erasmusów), więc połączona jest z Universitet of Bucharest i kilkoma innymi uczelniami. Oferowali oni kilka wydarzeń, lecz nie było ich dużo (głównie w pierwszym tygodniu semestru).

Miałam natomiast tę przyjemność przyjechać autem z kolegą, więc udało mi się zwiedzać Rumunię i Bułgarię w ten sposób. W szczególności polecam przejazd Transfăgărășean – uważaną za jedną z najpiękniejszych dróg na świecie (przy okazji polecam poczytać o jej komunistycznej historii, kolejny ślad dyktatury Ceaușescu). Jest ona otwarta tylko od maja do końca października, więc jak przyjeżdżacie w semestrze zimowym, to polecam się pospieszyć! Oprócz tego warto zwiedzić interesująca Transylwanię z takimi miastami jak Sighisoara (centrum znajduje się na liście UNESCO), Sibiu i Cluj Napoca, deltę Dunaju oraz jeśli lubicie góry – miasto Sinaia i góry Bucegi, które oddalone są od Bukaresztu o półtorej godziny pociągiem (a pociągi darmowe, nic tylko korzystać).

Droga Transfăgărășean 
Źródło: zbiór własny autora

Salina Turda, czyli dawna kopalnia soli przerobiona na wesołe miasteczko z podziemnym zbiornikiem wodnym, po którym można pływać łódką. Tylko Rumuni są w stanie wpaść na tak dziki i kapitalistyczny pomysł.
Źródło: zbiór własny autora

Miasto vol. 2

Oprócz cudów kraju sam Bukareszt jest bardzo interesującym miastem. Po pół roku mieszkania tam wciąż nie jestem pewna, czy to miasto kocham czy nienawidzę – jednego jestem pewna, bardziej dziwnego, szalonego miasta nie widziałam na razie. Piękne budynki przeplatają się ze zniszczonymi, opuszczonymi kamienicami. Małe, urocze kościoły poukrywane są wśród potężnych bloków socrealistycznych. I on, punkt orientacyjny – wielki Dom Ludowy, Pałac Parlamentu. W centrum sklepy Gucci i Louis Vuitton, a na przedmieściach cygańskie slumsy. Oprócz szalonej architektury jest też wibrująca dzielnica imprezowa – Lipscani, która jeszcze dwadzieścia lat temu zamieszkiwana była przez biedniejszych mieszkańców. Pełna jest ona knajp, klubów i restauracji, życie tam tętni praktycznie cały czas. Jedynie trochę strach spojrzeć w górę, gdzie widać opuszczone i zrujnowane góry kamienic. Mimo wszystko uważam, że Bukareszt jest bardzo bezpiecznym miastem. Wracałam sama wielokrotnie przez centrum w nocy, czując się bezpiecznie, czego nie można powiedzieć o wielu innych miastach.

Socrealizm w pełni – biblioteka w Cluj-Napoca
Źródło: zbiór własny autora

To właściwie dlaczego Rumunia?

Rumunia to specyficzny stan umysłu. Jest to jednak stan, który trzeba przeżyć samemu, a nie tylko o nim przeczytać. Ja zakochałam się w Rumunii i wiem, że na pewno wrócę do tego kraju. Jak nie mieszkać w Cluj-Napoca (sorry Bukareszt, zbyt się boję trzęsień), tak na pewno odwiedzę kraj na wakacjach, by pochodzić po górach lub pozwiedzać rejony, do których nie dotarłam.

Gdybyście potrzebowali więcej informacji, chcieli pooglądać więcej zdjęć z Rumunii albo po prostu zobaczyć, co to za szaleniec tam pojechał, to zapraszam do kontaktu przez insta:

Instagram.com/daria.halyna

Źródło: zbiór własny autora

 

Chcesz dowiedzieć się więcej na temat Erasmusa w Rumunii? Przeczytaj inne artykuły na naszym blogu:

Welcome to Sibiu!

Rumunia pełna stereotypów

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked

Twój email nie zostanie opublikowany na stronie.