Wybór kraju i uczelni
Dlaczego Wielka Brytania? Pamiętam, jak w czasie liceum zafascynowałem się brytyjskimi uczelniami i chciałem tam studiować. W moim domu można znaleźć jeszcze mnóstwo darmowych uczelnianych katalogów, które namiętnie zamawiałem z większości uczelni w UK. Niestety, ze względu na bardzo wysokie koszty studiów i życia, a ponadto brak znajomości języka na odpowiednim poziomie, zdecydowałem się na studia w Polsce. Nie dawałem jednak za wygraną! Szukałem innych sposobów, aby znaleźć się w Anglii i tak natrafiłem na program Erasmus. Od razu wiedziałem, że to coś dla mnie. Rozpocząłem studia na Politechnice Wrocławskiej, na kierunku technologia chemiczna, a w międzyczasie zgłębiałem zasady programu oraz rozważałem dostępne destynacje. Zdecydowałem się na wyjazd jak najszybciej było to możliwe, bo już na pierwszym semestrze drugiego roku. Pozwoliło mi to nadrobić różnice programowe na kolejnych semestrach, dzięki czemu nie musiałem wydłużać swoich studiów. Wybór padł oczywiście na Wielką Brytanię i University of Leeds, z którym wydział chemiczny mojej uczelni miał podpisaną umowę. Jedyne, czego się obawiałem, to ogrom aplikacji na wymianę – w końcu jest to jeden z lepszych uniwersytetów w Anglii i ciężko się tam dostać. Ogromnym zdziwieniem było dla mnie, że na dwa dostępne miejsca zaaplikowały tylko 3 osoby! Udało mi się być jednym z dwójki szczęśliwców i tak rozpoczęła się moja przygoda.
Początki
Do Leeds przyjechałem już pod koniec czerwca z zamiarem podjęcia pracy i odłożenia nieco gotówki na zbliżające się miesiące, jak również podszkolenia języka.
Doskonale pamiętam moją podróż i pierwszy dzień. Będąc po zabiegu, nie mogłem za dużo dźwigać, jednak jeszcze we Wrocławiu (do Leeds leciałem z Gdańska), odpadło mi koło w walizce i musiałem ją cały czas ciągnąć, co nie należało do najłatwiejszych zadań. Gdy po kilkunastu godzinach dotarłem do centrum Leeds, powitała mnie typowa angielska ulewa. Byłem pierwszy raz samemu w tak odległym miejscu i nagle totalnie straciłem orientację. Nie miałem Internetu i nie wiedziałem, w którą stronę iść do mojego domu. Zapytałem przechodnia o drogę, jednak z jego odpowiedzi niewiele zrozumiałem. Zapytałem raz jeszcze i… ruszyłem w zupełnie przeciwną stronę, dalej nic nie rozumiejąc! Akcent w regionie Yorkshire, w którym znajduje się Leeds, jest jednym z najmocniejszych akcentów w Anglii. Po chwili zauważyłem jednak, że coś się nie zgadza i zapytałem kogoś raz jeszcze. Miałem szczęście i trafiłem na kobietę z Londynu, której akcent był znacznie przyjemniejszy! Pokierowała mnie w odpowiednią stronę i po 20 minutach, mokry od potu i deszczu, dotarłem do swojego mieszkania.
Pierwsze trzy tygodnie spędziłem na załatwianiu formalności i szukaniu pracy. Udało mi się znaleźć ją w kawiarni niedaleko urokliwego Harewood House, 30 minut drogi od Leeds, gdzie pracowałem w zależności od potrzeb jako kelner, człowiek-zmywak lub „konserwator powierzchni płaskich”. Nie była to najłatwiejsza praca, jednak pracowaliśmy w zgranym zespole i zawsze było dużo śmiechu. Ponadto, urok Harewood całkowicie to wynagradzał! Przyszedł jednak październik, a wraz z nim koniec sezonu kawiarni i początek studiów.
Uczelnia
Kiedy rozpocząłem swoje studia, zrozumiałem, dlaczego jest to jedna z lepszych uczelni w UK, nie tylko pod względem nauki, ale również ze względu na życie studenckie. W centrum kampusu zlokalizowane jest Leeds University Union – budynek, w którym można znaleźć wszystko, czego potrzeba! Od supermarketu, lokali z jedzeniem, kawiarni, poprzez puby i kluby, aż do fryzjera oraz kosmetyczki. Jest to również miejsce dla ponad 320 organizacji studenckich, startując od kół naukowych, agend kultur, przez organizacje zrzeszające tancerzy, muzyków, sportowców i wiele innych. Każdy może znaleźć coś dla siebie! Do moich ulubionych należą socieTEA oraz Quidditch Society. Pierwsza zrzesza herbacianych miłośników organizując „pub crawle” po okolicznych herbaciarniach, a ponadto organizuje spotkania, w trakcie których uczestnicy dyskutują o różnych odmianach i sposobach parzenia herbaty. Drugiej chyba nie muszę nikomu przedstawiać – grupa Mugoli, która skacze na miotłach, by choć na chwilę poczuć się jak w świecie Harrego Pottera.
W trakcie mojej wymiany byłem też członkiem klubu muzycznego, dzięki czemu miałem dostęp do salki prób, gdzie mogłem ćwiczyć grę na perkusji. Ponadto brałem udział w wydarzeniach organizowanych przez organizacje poszczególnych krajów, na których odbywała się krótka prezentacja oraz poczęstunek regionalnymi przysmakami. Uczestniczyłem również w wycieczkach organizowanych przez uczelnię, o nich jednak wspomnę nieco dalej.
Wszystkie sprawy administracyjne można było załatwić od ręki, bez żadnych problemów. Pomimo tego, że uczelnia miała podpisaną umowę z wydziałem inżynierii chemicznej, mogłem wybierać kursy również z innych wydziałów. Ostatecznie miałem tylko jedne zajęcia na wydziale inżynierii chemicznej, a pozostałe na wydziale chemii oraz żywności, co nie było żadnym problemem.
Zajęcia, w których brałem udział były prowadzone ciekawe i w przystępny sposób. Kontakt z prowadzącymi był bardzo luźny, co znacznie poprawiało atmosferę. W Anglii nie ma wielu zajęć na uczelni, nacisk kładziony jest na pracę indywidualną. Uczelnia jednak stwarza bardzo dobre warunki do nauki – po całym kampusie rozsiane są sale z komputerami, gdzie można się uczyć i przygotowywać projekty. Wiele z nich otwartych jest 24h na dobę. Biblioteki otwarte są do północy, a w okresie przed sesyjnym również działają 24h/7. Co ciekawe, mój semestr trwał od 1 października do 12 grudnia, a dopiero od 13 stycznia zaczynała się sesja egzaminacyjna. W trakcie tej przerwy miałem więc wystarczająco dużo czasu, żeby odpowiednio się przygotować do egzaminów, jak również nieco pozwiedzać!
Mieszkanie i koszty życia
Wielka Brytania nie należy do tanich miejsc. W trakcie mojej wymiany kurs funta był bardzo wysoki, co podnosiło jeszcze bardziej koszty. Ceny akademików w UK wahają się między 360 a 600 funtów za pokój. Ja za pokój w 4 osobowym domu, z wszystkimi opłatami, płaciłem 280 funtów, co było znacznie tańszą opcją. Miałem sporo szczęścia, ponieważ udało mi się podpisać umowę najmu przez Internet, bez konieczności płacenia depozytu, który często wynosi równowartość czynszu za miesiąc. Stosunek ceny do jakości był natomiast bardzo korzystny, ponadto mieszkałem 10 minut od uczelni i 15 minut od centrum na piechotę. Mieszkanie dzieliłem z innymi studentami.
Zakupy są według mnie droższe niż w Polsce, jednak każdy sklep oferuje ciekawe promocje, dzięki którym można sporo zaoszczędzić. Na przykład Tesco oferowało 90% zniżki na produkty, którym kończyła się data ważności w danym dniu. Leeds jest bardzo studenckie, dzięki czemu można znaleźć bary i restauracje w bardzo przystępnych cenach.
W trakcie semestru pracowałem około 15-20 godzin tygodniowo, jako osoba odpowiedzialna za dział z odzieżą dziecięcą w sklepie. Pozwoliło mi to samodzielnie utrzymać się w trakcie wymiany, jak również uzbierać pieniądze na podróże.
Podróże
Jak wiadomo, każdy wyjazd na Erasmusa wiąże się z podróżami! Moja uczelnia organizowała jednodniowe wycieczki w dobrej cenie do wielu miast. Miałem okazję odwiedzić słynne Cambridge, Manchester, Londyn, Newcastle, jak również mniejsze, lecz równie urokliwe Whitby, York czy Scarborough. Ponadto wraz z moimi znajomymi odbyliśmy tygodniową podróż po przepięknej Szkocji. Ilość zajęć na uczelni skutecznie zachęca do podróżowania, a firmy transportowe, takie jak Megabus, oferują często bardzo tanie bilety – tak udało mi się kupić bilety za 10 funtów w obie strony do Londynu. Warto obserwować tego typu przewoźników i dać się ponieść, bo Wielka Brytania ma wiele ciekawych miejsc do zaoferowania.
Podsumowanie
Czy był to udany Erasmus? Cóż… w trakcie wymiany tak nie uważałem. Wymagające zajęcia na uczelni, sporo nauki, dodatkowa praca zarobkowa powodowały, że nie miałem za dużo czasu i nie nawiązałem zbyt wielu przyjaźni, które utrzymywałbym do dzisiaj. Ponadto był to dla mnie pierwszy dłuższy okres za granicą i z daleka od domu. Ponura pogoda i deszcz również nie poprawiały atmosfery. Było to dla mnie dosyć ciężki okres. Czy żałuję? Nie! Patrząc na tę wymianę z obecnej perspektywy, prawie 4 lata później, wiem, że była to najlepsza decyzja, jaką mogłem wtedy podjąć. Czas spędzony w Wielkiej Brytanii pozwolił mi się rozwinąć, podszkolić język oraz poznać siebie. Wymiana ta otworzyła mi również wiele możliwości. Po powrocie do Polski brakowało mi tej międzynarodowej atmosfery, która panowała w Leeds. Postanowiłem więc dołączyć do lokalnej sekcji ESN na Politechnice Wrocławskiej, co okazało się strzałem w dziesiątkę!
Obecnie piszę ten artykuł ze słonecznej Barcelony, w której realizuje studia magisterskie w ramach programu Erasmus Mundus Joint Master Degree. Niebawem czeka mnie kolejna przygoda, w trakcie drugiego roku studiów, które odbędę na Uniwersytecie w Bolonii, we Włoszech. Jestem pewien, że bez tego doświadczenia, które zdobyłem w Anglii oraz w ESNie, nie byłoby mnie tutaj! „Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć” – jestem pewien, że Erasmus jest jedną z tych małych szans.
Jeśli czytając ten artykuł zastanawiasz się, czy podjąć decyzję o wymianie, nie zastanawiaj się i daj się ponieść!
Maciej Doruch