Po ostatnich wyborach parlamentarnych, szanowny Prezes Jarosław K. wyraził nadzieję, iż „przyjdzie taki dzień, że będziemy mieli w Warszawie Budapeszt„. Chętny sprawdzenia co tak Pana Prezesa w stolicy Węgier urzekło, właśnie to miasto wybrałem na swoją Erasmusową przygodę.
Ponoć pierwsze wrażenie jest najważniejsze, cieszę się więc, że do Budapesztu dotarłem w piękne, sierpniowe południe. Słońce rozświetlało monumentalne wręcz kamienice w centrum miasta, dookoła roiło się od zagranicznych turystów, wokół grała muzyka, jednak nie była to jarmarczna atmosfera znana z wielu polskich miast. Tam miało to swój niepowtarzalny i trudny do opisania klimat. Wszystko po prostu ze sobą współgrało.
Budapeszt jest miastem o długiej historii, jednak nie chcę Was nudzić przytaczaniem jej tutaj – chcę za to zachęcić do obejrzenia zdjęć które dołączam do tego posta – w mieście roi się od cudownych budowli, pomników, miejsc zapierających dech w piersiach. Wizytówką stolicy Węgier jest oczywiście Parlament. Położony nad samym brzegiem Dunaju przytłacza wielkością i rozmachem z jakim został zbudowany. Najlepiej wygląda jednak w nocy – oświetlony setkami lamp i odbijający się w tafli Dunaju.