Kompleks Mediolańczyka, czyli dlaczego warto wybrać Turyn
Może się zdawać, że północne Włochy oprócz Mediolanu nie mają nic do zaoferowania. Takie też było moje przekonanie, zwłaszcza, że we Włoszech byłam tylko raz i to w dodatku przelotem. Ten raz wystarczył, abym zdecydowała się odbyć swoją wymianę w tym kraju. Nie spodziewałam się jednak, że trafię do Turynu, który był moim ostatnim wyborem na karcie rekrutacyjnej do programu.
Studiowanie – nie taki diabeł straszny?
Wybierając destynację na wymianę kierowałam się się jednym: muszą to być Włochy. Innych wymagań nie miałam, choć zakwalifikowanie do Turynu było zaskoczeniem – moja wiedza o tym mieście ograniczała się do skojarzeń z Juventusem i Cristiano Ronaldo. Z językiem też nie miałam doczynienia (oprócz piosenek Al Bano i Romina Power, a także kilku tygodni lekcji włoskiego przed samym wyjazdem). We Włoszech chciałam maksymalnie odpocząć, aby z nową energią wejść w nowy semestr na rodzimej uczelni.
W Polsce studiuję Psychologię Biznesu na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Prywatny uniwersytet to zupełnie coś innego niż państwowy – po zakwalifikowaniu się na wydział Psychologii Uniwersytetu Turyńskiego miałam tego pełną świadomość. Nie wiedziałam natomiast, że studia we Włoszech są niezwykle wymagające. Ze względu na specjalizację, miałam okazję uczęszczać na zajęcia również na wydziale Zarządzania, a także zajęcia w pełni on-line. Pełen wachlarz doświadczeń, po którym mogę śmiało powiedzieć, że szkolnictwo wyższe w tym kraju jest na wysokim poziomie i nie ma “taryfy ulgowej” (przynajmniej z moich doświadczeń – pamiętajcie, każdy wydział to inna historia!). Jeśli chodzi o studiowanie w języku angielskim, to również zależy od kierunku studiów, natomiast z doświadczenia swojego i innych “erasmusów” wiem, że ten problem można rozwiązać i dogadać się z prowadzącymi zajęcia – mimo wszystko Uniwersytet jest nastawiony “na studenta”. System ocen jest także wymagający i polecam sprawdzić przed wybraniem Włoch konwersję ocen na waszej uczelni. Z tego względu kucie całymi dniami podczas sesji i powtarzanie egzaminów nawet kilka razy to codzienność włoskich studentów. Codzienność przeplatana nieprzespanymi nocami i imprezowaniem, ale o tym zaraz…
Allora, andiamo ragazzi!
To zdanie wybrzmiewa na każdym kroku podczas nocnego życia w Turynie. Nie od dziś wiadomo, że Włochy odżywają wieczorami, co jest idealnym (i jak się można spodziewać również nieodłącznym) aspektem erasmusowego wyjazdu dla wszystkich, którzy nie wyobrażają sobie wymiany bez imprez. Turyn nie pozostaje bierny w tym temacie. ESN oraz AEGEE Torino dbają o integrację studentów międzynarodowych i skrupulatnie organizują mnóstwo wydarzeń: od regat, po wieczorki językowe, aż do zawodów w beerponga i imprezy w zaprzyjaźnionych barach i klubach które stają się erasmusowymi mekkami. Imprezowe życie tętni najbardziej w Centrum i na San Salvario (zwróćcie szczególnie uwagę w tej dzielnicy na bar “Alibi” w środku tygodnia – niezapomniana przygoda gwarantowana). Żeby zaprzyjaźnić się z lokalsami, wybierzcie się także do miejsc poza tymi dzielnicami, nawet jeśli odległość odstrasza. To pomoże wam poznać włoską kulturę imprezowania – zupełnie odmienną niż nasza.
Podróżniczy raj
Wracając tematu kultury Włoch, warto poświęcić czas na podróże (szczególnie zanim zacznie się sesja egzaminacyjna). Turyn to świetna baza wypadowa dla “klasycznych” miejsc które warto zobaczyć, ale także dla tych mniejszych, o których rzadko piszą w przewodnikach. Cudowna nadmorska Genova i miasteczka portowe z kolorowymi budynkami są zaledwie 2 godziny bezpośrednim pociągiem. Wielkomiejski Mediolan jest także na wyciągnięcie ręki w tej samej odległości. Oczywiście nie możemy zapominać o sąsiadujących zaraz obok Alpach, które czekają na miłośników sportów zimowych. Z Turynu blisko także do Francji, gdzie do Nicei czy też Lyonu chętnie wybierali się moi erasmusowi znajomi.
Superga to nie tylko marka butów
Co zobaczyć w samym Turynie? Miasto samo w sobie nie jest najpiękniejszą rzeczą jaką widziałam, ale urody nie można odmówić centralnej części miasta. Wokół wszystkich najważniejszych zabytków (które na pewno możecie wyszukać w google) znajdziemy wiekowe kamienice i chodniki ze starych płytek. Miasto ma swój urok, a sami miejscowi mówią, że “Turyn się albo kocha albo nienawidzi”. Nie brak też muzeów – egipskie, azjatyckie, motoryzacyjne, królewskie, piłkarskie… i zapewne mnóstwo innych. Z rzeczy, które najbardziej mnie urzekły jest Monte dei Cappuccini. Koniecznie musicie odwiedzić to miejsce po zmroku, z paczką znajomych i butelką (lub kartonem) wina – widok na całe miasto jest cudowny. Oprócz centrum warto wyjechać po oddalonej o 40 minut autobusem Venarii, gdzie znajduje się wspaniały pałac z przepięknymi wnętrzami i ogrodami – absolutne must see! Wspomniana Superga, czyli główna atrakcja Turynu (zaraz po pocztówkowym Mole Antonelliana) jest również warta uwagi, szczególnie ze względu na widok, ale jest tam trudno się dostać. I tak, kultowe buty Superga wzięły nazwę właśnie stamtąd.
Życie jest nowelą…
Ale czy życie na dłuższą metę w Turynie też nią jest? Może trochę o kosztach. Północne Włochy cieszą się renomą najdroższego regionu Włoch. I słusznie. Żeby wyżyć na erasmusowym garnuszku trzeba być czujnym.
Jedzenie
Najlepiej jest robić zakupy na Targu Porta Palazzo – największym targu na świeżym powietrzu w Europie. Dzięki niemu nie zbankrutujecie i dostaniecie świeże produkty. Jeśli nie lubicie sami gotować, z pomocą przychodzą stołówki uniwersyteckie – jest ich w Turynie kilka, są dostępne jedynie z legitymacją studencką, a ceny za pełny posiłek z wodą i deserem to 1,80 EUR! Podają tam także pizzę, która nie odbiega od standardów, a także wino w kartonie lub małe piwo. Wszystko w tej śmiesznie niskiej cenie, która przyciąga rzeszę studentów.
Transport
Tutaj nie jest kolorowo. Za bilet 28-dniowy zapłacimy 30 EUR, a pojedynczy bilet ważny godzinę kosztuje 1,70 EUR. Jest jedna linia metra, są autobusy, są tramwaje. Ale czasem warto przemieszczać się pieszo. Nie jest ani tanio, ani komfortowo, ani punktualnie… i tego ani mogłabym wymieniać w nieskończoność. Dodatkowo, cały transport umiera po północy, a nocne linie kursują tylko w weekendy. Na taksówki czy też ubera nie ma na co liczyć. Powroty z imprez mogą bywać ciężkie, ale w ciepłe dni ratują hulajnogi elektryczne, których na ulicach Turynu jest pełno.
Zakwaterowanie
Ceny pokoi wahają się w granicach 400 EUR. Jeśli nie przeszkadza wam dzielić z kimś pokój, koszty będą ciut niższe – ok. 300 EUR. Ze względu na transport niezwykle ważne jest, aby zwrócić uwagę na dzielnicę – ja, nie zdając sobie z tego sprawy, zamieszkałam w dzielnicy Aurora (którą się porównuje do warszawskiej Pragi). Było wszędzie daleko no i… to dość nieciekawa okolica. Warto dopłacić więcej i znaleźć coś w lepszej dzielnicy, gdzie będziecie mieć blisko do kampusu, życia studenckiego i imprez.
Oprócz kosztów, warto wspomnieć też o pogodzie. Ta podczas semestru zimowego nie zawsze rozpieszczała. Temperatury na północy Włoch w zimę są trochę wyższe niż u nas, ale szykujcie się na ulewny listopad. Poza tym depresyjnym miesiącem codziennie witało mnie słońce – i tego też Wam życzę!
A presto Italia!
Czyli do zobaczenia… Nie wiem czy na pewno w Turynie, ale na pewno jeszcze kiedyś. Turyn mnie nie zachwycił, ale zachwycił sam kraj, wyjazd i możliwości, które mi dał. Możliwości podszkolenia języka, poznania innej kultury i systemu nauczania, samodzielnego życia w innym kraju. Dał mi też przede wszystkim możliwość poznania ludzi z całego świata, z którymi nadal mam kontakt, co chyba cenię najbardziej z całej tej przygody.
Najważniejsze pytanie stawiane przez wszystkich – czy warto? Któregokolwiek miasta, kraju czy kontynentu byście nie wybrali, odpowiedź jest jasna – warto. Ale gdybyście mieli jeszcze jakieś wątpliwości co do Turynu – śmiało do mnie piszcie:
na.michalowska@gmail.com
Facebook: Natalia Gabriela Michałowska
Instagram: n.michalowska
Pakujcie walizki i lećcie zdobywać świat!
Uściski,
Natalia Michałowska