Jak to się zaczęło
Studiujemy wspólnie prawo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Pomysł na wyjazd zrodził się w naszych głowach zupełnie spontanicznie, początkowo nie braliśmy tego na poważnie, dopiero kiedy jeden z prowadzących ćwiczenia, który wykładał na zagranicznej uczelni zaczął polecać wymiany studenckie, stwierdziliśmy, że składamy wniosek i chcemy jechać na semestr zimowy kolejnego roku akademickiego.
Dlaczego Walencja?
Wybór nie należał do najłatwiejszych, bo wahaliśmy się między jednym z portugalskich miast, gdzie nie ma zbyt dużo nauki, a właśnie Walencją, gdzie jednak trzeba się uczyć. Wybór padł na Walencję po obejrzeniu zdjęć. Widok miasteczka sztuki i nauki oraz fakt, że Walencja jest nad samym morzem i jest jednym z najbardziej słonecznych miast w Hiszpanii sprawił, że to właśnie tam chcieliśmy spędzić 5 miesięcy naszego życia. Czego, koniec końców, nie żałujemy.
Zakwaterowanie
Chyba największym i jedynym minusem Walencji jest ogromny problem, jeśli chodzi o zakwaterowanie, uczelnia nie oferuje żadnej pomocy w tym zakresie. Zwłaszcza w przypadku tak spontanicznych wyjazdów jak nasz. Niestety, gdy przylecieliśmy 8 września (3 dni przed rozpoczęciem semestru) z zabookowanym tylko jednym noclegiem w Airbnb, znalezienie czegokolwiek stało się naszą udręką przez najbliższych kilka dni. Był to bardzo gorący okres, jeśli chodzi o przyjazdy studentów, więc nie tylko oferty pokoi rozchodziły się jak świeże bułeczki, ale i ciężko było znaleźć jakikolwiek hotel/hostel w przystępnej cenie. Ostatecznie po 5 dniach i dziesiątkach wykonanych telefonów oraz wysłanych wiadomości, udało nam się znaleźć pokój 2-osobowy w bardzo przystępnej cenie, bo za 325 euro, gdzie zwykle na pokój jednoosobowy trzeba przeznaczyć 200-250 euro. Naszym głównym problemem było to, że szukaliśmy pokoju dwuosobowego, a takich niestety zbyt wiele w Walencji nie oferują, zwłaszcza parze. Znalezienie pokoju dla jednej osoby nie powinno zająć więcej niż 2-3 dni, a jeśli ktoś zacznie szukać odpowiednio wcześnie, nie będzie miał żadnego problemu. Jednak ze względów bezpieczeństwa, najlepiej jest zarezerwować nocleg na ok. 5 nocy i szukać pokoju już na miejscu, żeby mieć możliwość rzeczywistego sprawdzenia pokoju zanim podpisze się umowę i wpłaci kaucję. Osoby, które wolą przyjechać „na gotowe” mogą skorzystać z usług licznych agencji, ale trzeba wziąć pod uwagę, że wtedy miesięczny czynsz będzie nieco wyższy. W tym zakresie polecamy po prostu zapisać się do wszelkich grup na Facebooku, na których można znaleźć oferty wolnych pokoi, ale także strony takie jak milanuncios, uniplaces czy idealista.
Uczelnia
Studiowaliśmy na Universitat de Valencia na Campus dels Tarongers. Jest to kamus położony blisko głównej ulicy Blasco Ibanez, gdzie tętniło życie wśród Erasmusów. Jest to bardzo przyjemny kampus – zajęcia odbywały się w dwóch równolegle położonych budynkach, co było bardzo dużym udogodnieniem. Pierwszym problemem, z jakim się zetknęliśmy, okazała się zmiana planu zajęć. Jako że nie znaliśmy języka hiszpańskiego, musieliśmy wybierać spośród przedmiotów w języku angielskim, które niestety kolidowały ze sobą. Ostatecznie udało nam się jednak wszystko dopasować i brak znajomości języka hiszpańskiego nie okazał się przeszkodą. Choć studenci Erasmusa na przedmiotach po angielsku zazwyczaj są traktowani bardziej ulgowo, to mimo wszystko mieliśmy 5 egzaminów pisemnych, do których trzeba było się dosyć dużo uczyć. Na szczęście okazało się, że „jak się nauczysz, to zdasz” i wszystkie przedmioty zaliczyliśmy. Polecam jednak zapytać osób, które były w danym miejscu wcześniej i mogą podpowiedzieć jakie przedmioty wybrać. Zdarzało się, że niektórzy prowadzący nie przepadają za Erasmusami i wtedy może pojawić się problem. Z tego powodu wybraliśmy 2 przedmioty z wydziału filologii – język angielski i język niemiecki, gdyż mieliśmy możliwość wyboru do 50% przedmiotów z innych wydziałów.
Uczelnia daje także możliwość zapisania się na kurs języka hiszpańskiego dla studentów Erasmusa w bardzo przystępnej cenie. Niestety ze względu na nasz późny przyjazd, nie zdążyliśmy się zapisać, więc także nie jesteśmy w stanie określić czy kurs jest warty polecenia.
Walencja jako miasto
Walencja jest naprawdę pięknym miastem. Każdy znajdzie dla siebie idealne miejsce. Miłośnicy wody pokochają długą, szeroką plażę z niezwykle przyjemnym w dotyku piaskiem. Miłośnicy odpoczynku wokół zieleni idealnie odnajdą się w Turii – parku ciągnącym się przez całą Walencję z wieloma atrakcjami po drodze: park Gullivera, boiska do piłki nożnej, place zabaw, ścieżki rowerowe, ścieżki do biegania, mnóstwo miejsca na biwakowanie na trwaniku pod palmami jak i innymi roślinami, które pięknie pachną. Miłośnicy zabytków pokochają centrum Walencji, a wielbiciele nowoczesności – Miasteczko Sztuki i Nauki. Z kolei miłośnicy zwierząt koniecznie muszą odwiedzić Biopark oraz Oceanarium, które robią niesamowite wrażenie nie tylko ilością egzotycznych zwierząt, ale także rozmiarem i sposobem, w jaki zostało to urządzone. Warto dodać, że w niedziele dużo muzeów w Walencji jest za darmo!
Co nas osobiście zaskoczyło to to, że naprawdę niewiele osób mówi tam po angielsku. Z jednej strony to dobrze, bo po 5 miesiącach bycia zmuszonymi przez życie, naprawdę dużo zaczęliśmy rozumieć, pomimo że nie uczęszczaliśmy na żaden kurs językowy, a uczyliśmy się sami (polecam aplikację na telefon Memrise). Naprawdę warto spróbować mówić w obcym języku, bo Hiszpanie są bardzo kontaktowi i krótkie pogawędki z kasjerką, kelnerką czy sąsiadem są dla nich czymś zupełnie naturalnym.
Wyżywnienie i transport
W Walencji można znaleźć naprawdę mnóstwo restauracji, kawiarni oraz fast-foodów, gdzie można smacznie i tanio zjeść. Osobiście bardzo polecamy tapas (1-3 euro), czyli małe przekąski oraz koniecznie do wypróbowania paella valenciana (ok.8 euro), czyli regionalny przysmak z ryżem, warzywami i mięsem z kurczaka oraz królika, a do tego sangria. My jednak głównie gotowaliśmy sami (polecamy szczególnie, jeśli ktoś chce zaoszczędzić trochę pieniędzy, np. na podróże), a na mieście jadaliśmy naprawdę okazjonalnie. Ceny w sklepach są naprawdę różne, jest nieco drożej niż w Polsce, ale wszystko zależy od sklepu jak i kupowanych produktów. Co do transportu, to zdecydowanie najlepszym i najprzyjemniejszym środkiem okazały się rowerki miejskie – Valenbisi. Za ok. 30 euro można wykupić dostęp do nich na cały rok i naprawdę okazały się one zbawienne nie tylko w dojeździe na uczelnię, ale też na imprezy czy po prostu podczas przejażdżki Turią do centrum. Poza tym Walencja jest naprawdę dobrze skomunikowana, jest metro-tramwaj (bilet 10-przejazdowy kosztuje ok.10 euro, a w jedną stroną z/na lotnisko ok. 5 euro), są autobusy miejskie oraz mnóstwo taksówek. Podczas pieszych wędrówek zbawienne okazało się Google Maps, bez którego ciężko byłoby nam gdziekolwiek trafić w tak ogromnym mieście jakim jest Walencja.
Organizacje studenckie i wycieczki
Walencja jest naprawdę idealnym miejscem zarówno dla osób uwielbiających imprezy w klubach, jak i dla tych, którzy nastawiają się na podróżowanie. Wejście do klubu zazwyczaj kosztuje do 10 euro, ale często można wpisać się na listę gości, dzięki której wejście jest za darmo, ale dotyczy to głównie kobiet. Tym razem to panowie mogą poczuć się dyskryminowani, bo niestety muszą za swoje wejście zapłacić.
Jako że w Walencji są chyba tysiące Erasmusów, to i organizacje studenckie działają naprawdę prężnie. Jest ich kilka, organizują mnóstwo wydarzeń towarzyskich (beerpong, tandemy językowe, darmowe lekcje salsy, imprezy w klubach) i tego, co nas najbardziej interesowało, czyli wycieczek i to w przystępnych cenach. Bardzo polecamy jednodniowe wycieczki poza Walencję za ok. 20 euro, bo można zobaczyć mnóstwo cudownych miejsc, jak i poznać wielu studentów. Z organizacjami zwiedziliśmy także wspomniany wcześniej Bioparc oraz Oceanarium (kupując u nich bilet ma się 50% taniej). No i najważniejsza i najlepsza wycieczka – 10 dni w Maroko! Polecamy zapoznać się z programem kilku organizacji i wybrać tą ofertę, gdzie w cenie są śniadania oraz przejażdżka wielbłądami do obozu i spędzenie nocy w namiocie na Saharze!
Jeżeli ktoś nie jest fanem zorganizowanych wycieczek, to Walencja jest również bardzo dobrym miejscem wypadowym chociażby na… Baleary. ? Można znaleźć naprawdę tanie bilety. My za lot na Majorkę zapłaciliśmy 20 euro w dwie strony od osoby i 15 euro za nocleg ze śniadaniem, 300 m od plaży. Za podobną cenę sami zorganizowaliśmy sobie wycieczkę do Sewilli, ale z relacji znajomych wiemy, że tak samo jest z wyprawami do chociażby Barcelony czy Madrytu. Z Walencji można też znaleźć naprawdę tanie bilety na Maltę czy chociażby do Portugalii albo Włoch. Jeśli chodzi o wypady jednodniowe, można zrobić sobie kilkukilometrowy spacer brzegiem morza do Port Saplaya, który nazywany jest małą Wenecją. My także skusiliśmy się na wypad do pobliskiej Albufery (dojazd autobusem miejskim kosztuje ok. 3 euro w dwie strony), gdzie są pola ryżowe, uprawiane specjalnie pod paellę, duże jezioro, a także piękne dzikie plaże. Jako że jesteśmy z okolic Olsztyna, to bardziej niż jezioro urzekła nas cudowna plaża, ale radzę założyć coś ochronnego na nogi, bo moją najcenniejszą pamiątką z pobytu na Erasmusie stały się… kolce jeżowca w stopie. ?
Najlepszym podsumowaniem naszego wyjazdu jest filmik, który stworzyliśmy. Zapraszamy do obejrzenia i mamy nadzieję, że zachęci on każdego, kto jeszcze ma jakieś wątpliwości, czy Walencja jest dobrym miejscem na spędzenie Erasmusa.
Bardzo zachęcamy do postarania się o uzyskanie stypendium rektora na swojej uczelni, umożliwia to wyjazd bez dopłacania z własnej kieszeni i jednocześnie zobaczenie wielu, wspaniałych miejsc.
Aneta Szczepańska i Mateusz TomczakAdidas『アディダス』に分類された記事一覧