Dlaczego Bergen?
Kiedy powiedziałam koleżankom, że wybieram się na Erasmusa do Bergen, popukały się w czoło i powiedziały, że chyba oszalałam. Poprzednią wymianę spędziłam w słonecznej Walencji, popijając tinto de verano i słuchając reggaetonu. A tu nagle wpadłam na genialny pomysł wyjazdu do Norwegii. Wszyscy ostrzegali mnie, że będzie drogo, zimno, ponuro i inaczej niż się spodziewam. Nie czułam się zniechęcona, bo bardzo chciałam wybrać miejsce, które będzie zupełnie inne i które kompletnie mnie zaskoczy. Nigdy nie byłam w Norwegii, nie miałam pojęcia o tamtejszej kulturze czy języku, ale na samą myśl o nowej przygodzie odliczałam dni do wyjazdu. Pomiędzy marzeniami o zobaczeniu fiordów i zorzy polarnej, a wybieraniem świetnych przedmiotów na uczelni, byłam już pewna, że podjęłam dobrą decyzję.
Uniwersytet
Można byłoby tutaj opowiadać o wysokim poziomie nauczania w Norwegii. O tym, że wszyscy perfekcyjnie mówią po angielsku. Albo o tym, że kampus (w moim przypadku na wydziale prawa) jest nowoczesny, a z biblioteki roztacza się widok na port. Dla mnie najważniejsze było to, że na Uniwersytecie w Bergen:
- W każdym momencie czułam wsparcie pracowników uczelni – każdy odpowiadał wyczerpująco na moje pytanie (te merytoryczne, jak i techniczne), zawsze odnoszono się do mnie z sympatią i wyrozumiałością.
- Uczelnia oferuje szeroki wybór przedmiotów, a wykładowcy pochodzą z całego świata. Miałam np. zajęcia z prawa chińskiego z profesorem z Chin, prawo amerykańskie z profesorem ze Stanów Zjednoczonych i międzynarodowe prawo energetyczne z nauczycielami z Australii czy Kolumbii.
- Przedmioty mają zazwyczaj po 10 punktów ECTS, zdarzają się też takie po 20. To oznacza, że jeżeli musicie wrócić do Polski z 30 punktami, w ciągu semestru musicie podjąć się ‘tylko’ 3 przedmiotów.
- Egzaminy przeprowadzano w formie elektronicznej tzn. przynosiliśmy swoje komputery i uzupełnialiśmy odpowiedzi poprzez przeznaczoną do tego platformę. Na każdy z nich mieliśmy 3 h, czyli wystarczająco żeby bez stresu odpowiedzieć na wszystkie pytania.
- Uczelnia oferuje też certyfikowany kurs norweskiego. Bardzo go polecam, ale nie zapisujcie się na zajęcia o 8 rano! Szkoda byłoby przegapić fajne zajęcia, bo dzień wcześniej szaleliście w klubie.
Zakwaterowanie
W Bergen większość studentów z Erasmusa mieszkała w akademikach. Nie oszukujmy się, była to najtańsza opcja, a mimo wszystko ceny były dość wysokie. W pierwszym semestrze przypadł mi pokój dwuosobowy w Fantoft. Jest to bodajże najpopularniejsze lokum dla studentów zagranicznych w tym mieście, skupia ona znaczną część przyjezdnych. Przyznam szczerze, że bardzo lubiłam tam mieszkać. Oczywiście na początku obawiałam się dzielonego pokoju, hałasu, braku prywatności. Ale najistotniejszą cecha Fantoft było właśnie kwitnące życie towarzyskie – domówki, specjalnie organizowane wydarzenia, wspólne wyjście na siłownie (znajdującą się zaraz obok) czy spacery do pobliskiego fiordu.
Sama rezydencja jest moim zdaniem komfortowa i doskonale wyposażona. W mieszkaniach są wszystkie najpotrzebniejsze sprzęty, a w budynku pralnia czy taras z grillem. Między akademikami znajduje się Fantoft Klub, czyli miejsce, w którym odbywają się eventy (silent disco, karaoke, bingo, etc.) czy po prostu wspólne spędzanie czasu. Zaraz przed Fantoft ulokowano stację Bybanen – tramwaju, który łączy bezpośrednio lotnisko i centrum miasta.
Samo zakwaterowanie i przydzielanie akademików odbywało się przez organizację Sammen. W moim przypadku, po zatwierdzeniu udziału w programie Erasmus, dostałam maila z wytycznymi dotyczącymi wyboru lokum. Na podstawie tych instrukcji zaaplikowałam o przydzielenie mi pokoju. W pierwszym semestrze większość z nas otrzymało pokoje dwuosobowe, w drugim z uwagi na mniejszą ilość studentów, każdy z nas mógł mieć swój własny.
Co w Bergen?
Bergen to chyba najbardziej urokliwe miasto w jakim kiedykolwiek byłam (co z tego, że bardzo deszczowe). Jego symbolem są z pewnością kolorowe, drewniane budynki i otaczające je góry. W Bryggen, czyli historycznym porcie z domkami wpisanymi na listę dziedzictwa UNESCO, znajdziemy sklepy z rękodziełem i pamiątkami, restauracje czy puby. Spacery w tak klimatycznym mieście nigdy się nie nudzą, a zawsze można wpaść do kawiarni na pachnącą cynamonkę.
Najpiękniejsze zachody słońca, z widokiem na rozświetlone miasto, można oglądać z Fløyen. Jest to jeden z siedmiu otaczających miasto szczytów górskich, na który można wjechać uroczą kolejką linową. Wycieczki górskie są tu częścią codzienności każdego mieszkańca, kiedy tylko dopisuje pogoda na szlaku znajdziemy zarówno przedszkolaki, studentów czy osoby w podeszłym wieku. W Bergen na każdym kroku czuć bliskość natury, zauważalne jest szczególnie to z jakim szacunkiem i radością podchodzą do przyrody Norwegowie. Chyba nigdy tak często nie wychodziłam w góry, jak podczas mojego Erasmusa w Bergen (a pochodzę z południa Polski, więc gór u mnie pod dostatkiem). Właśnie to zapamiętam z mojej wymiany najlepiej – pikniki na szczycie, gorącą herbatę w termosie i tą wspaniałą, wszechogarniającą ciszę.
Bergen, mimo że nieduże, jest miastem studenckim. Ma do zaoferowania szeroką ofertę przytulnych kawiarni do nauki i ciekawych klubów z międzynarodową muzyką. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Wycieczki poza Bergen
Oczywiście, jadąc na Erasmusa większość osób spodziewa się niezliczonych podróży. W Norwegii jest tyle niesamowitych miejsc do zobaczenia, że jedynym czynnikiem, który może nas ograniczać są koszty takich wycieczek.
Najpiękniejszym wyjazdem, który de facto zorganizowałyśmy same z koleżankami, był ten na północ Norwegii. Odwiedziłyśmy Tromsø i Senję. Udało nam się dwa razy zobaczyć zorzę polarną (i przy okazji popłakać się z tego powodu), wkroczyć na teren rezerwatu z dzikimi zwierzętami, czy zostać zatrzymanymi na drodze przez stado reniferów. Mieszkałyśmy w żółtym, drewnianym domku na odludziu. Bawiłyśmy się z gromadką szczeniaków Husky i piłyśmy gorącą czekoladę z piankami przy ognisku. Jeździłyśmy całymi dniami samochodem, szukając kolejnych wspaniałych punktów widokowych, a to wszystko w rytm najlepszych świątecznych hitów. Wiem, że sama historia może brzmieć nieprawdopodobnie, ale właśnie tak było.
Oprócz tego, z ręką na sercu mogę polecić górski spacer na Trolltungę. Sama trasa nie należy do łatwych, trzeba uważać przede wszystkim na zmieniające się warunki pogodowe. Wszystko rekompensują cudowne widoki i sam ‘język trolla’. Na pewno widzieliście setki zdjęć przedstawiających ludzi na krawędzi tej skały. Może adrenalina nie skoczy wam tak jak się tego spodziewacie, ale na pewno będziecie zachwyceni tym co zobaczycie.
Dla fanów narciarstwa, niedaleko Bergen znajduje się miasto Voss z kurortem dla amatorów sportów zimowych. Trasy są wspaniałe, warunki prawie zawsze idealne (chyba że zbyt mocno wieje i zamykana jest kolejka na górę). Jest to z pewnością ciekawa opcja dla dużych grup, tam z pewnością nie będziecie się nudzić.
W Bergen organizowane są również rejsy do Modalen, wycieczki do wioski świętego Mikołaja, wypady na Islandię czy zwiedzanie Oslo.
Podsumowanie
Po pierwszym Erasmusie nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś będę zachwycona mieszkaniem w innym mieście. Bergen przerosło moje wszelkie oczekiwania – gdybym mogła, zostałabym tam na dłużej. Bliskość natury, sympatyczni mieszkańcy, niesamowite widoki, atmosfera portowego miasta – to wszystko złożyło się na moją miłość do Bergen. Jeżeli szukacie miejsca, gdzie możecie uczęszczać na zajęcia na wysokim poziomie, chcecie zafascynować się górami i wszystkim co one oferują, a przede wszystkim jeśli lubicie czuć się częścią wspaniałej społeczności studenckiej – wybierzcie Bergen. Nie pożałujecie. Nawet jeżeli deszcz połamie wam kolejny parasol, a dobre lody są tak drogie, że rozważycie przejście na dietę.
Marta Korpanty