ERASMUS W LEÓN, HISZPANIA
Erasmus w dobie koronawirusa to, delikatnie mówiąc, szalony pomysł. Czego jednak nie robi się dla spełnienia marzeń o studiowaniu w słonecznej Hiszpanii? Nazywam się Marta, studiuję Iberystykę na Uniwersytecie Gdańskim i chciałabym podzielić się z Wami przygodą, która całkowicie zmieniła moje życie. Oto wrażenia z wymiany w León w roku akademickim 2020/2021.
León – JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?
Moja fascynacja Hiszpanią zrodziła się już w gimnazjum, kiedy trafiłam do klasy z rozszerzonym hiszpańskim. Szybko stał się on moją największą pasją, bez której po prostu nie wyobrażałam sobie życia. Dlatego też, decydując się na studia na kierunku Iberystyka, miałam w planach jak najlepiej rozwinąć swoje umiejętności językowe. Erasmus pojawił się w mojej głowie jako idealny sposób na realizację tego celu. Niewiele się zastanawiając złożyłam aplikację, pomyślnie przeszłam rozmowę rekrutacyjną i zabrałam się za wypełnianie dokumentów.
Początkowa euforia stopniowo zamieniała się jednak w obawy. Znajdowałam się sama w obcym kraju, daleko od rodziny i przyjaciół, w dodatku z szalejącym na świecie wirusem, który w każdej chwili mógł pokrzyżować moje wyjazdowe plany (pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce pojawił się w dniu mojej rozmowy rekrutacyjnej). Procedura wyjazdowa i cała związana z nią dokumentacja, ciągła niepewność, walka o zgodę na wyjazd pomimo pandemii oraz codzienne modlitwy, aby tylko nie wstrzymano lotów dosyć mocno zszargały mi nerwy – do tego stopnia, że nie wierzyłam w realność mojego Erasmusa aż do momentu postawienia stóp na hiszpańskiej ziemi. Później na całe szczęście było już tylko lepiej!
LEÓN
Do tej pory nie wiem tak naprawdę dlaczego wybrałam akurat León. Musiało to być coś w rodzaju przeznaczenia, jakby moja podświadomość wcześniej ode mnie wiedziała, że właśnie w tym urokliwym miasteczku znajdę swój drugi dom. León mieści się na północy Hiszpanii, w regionie Kastylia i León. Słynie z majestatycznych zabytków, nieco kapryśnej pogody oraz niezliczonej ilości barów (podobno na jednego mieszkańca przypada aż pięć barów!). Do napojów zazwyczaj podawane są tapas, czyli niewielkie przekąski. Mogą być to na przykład owoce morza, ziemniaki w przeróżnej postaci, krokiety czy orzeszki. Moje serce skradła tortilla de patatas, szczególnie ta z dodatkiem koziego sera. Jadłam ją bez opamiętania! Dla bardziej odważnych w kwestiach smakowych polecam również spróbować zupę czosnkową oraz morcillę. Jest to jedno z najpopularniejszych dań w León, ale lepiej najpierw zjeść, a potem sprawdzać z czego się składa 😉
Olbrzymią zaletą León jest to, że praktycznie wszędzie można bez problemu dojść na piechotę. Przez dziesięć miesięcy ani razu nie skorzystałam z tamtejszej komunikacji miejskiej, a jakby nie patrzeć jest to duża oszczędność pieniędzy. Większość studentów decyduje się na wynajęcie mieszkania w dzielnicy La Palomera lub San Mamés, które znajdują się jakieś 15 minut od uniwersytetu i tyle samo od centrum. Jeśli chodzi o zwiedzanie León, obowiązkowym punktem jest Katedra. Nie sposób jej nie zauważyć, dlatego też zazwyczaj stanowi główny punkt spotkań. Zwiedziłam w swoim życiu wiele katedr, ale ta w León jest zdecydowanie najbardziej magiczna. Ma w sobie coś, co po prostu zapiera dech w piersiach. Warto również zajrzeć do Casa Botines, budynku zaprojektowanego przez Gaudiego, w którym mieści się muzeum poświęcone artyście. W słoneczny dzień można się wybrać się do parku La Candamia, ponieważ jest to najlepsze na świecie miejsce na piknik z przyjaciółmi.
UNIWERSYTET
Dopiero po powrocie do Polski dowiedziałam się, że Uniwersytet w León nie znajduje się raczej w top ulubionych uczelni Erasmusów. Ja jednak nie miałam absolutnie żadnych problemów jeśli chodzi o kwestie rejestracji. Trafiłam na wspaniałych wykładowców, którzy zawsze służyli pomocą, a na wykłady chodziłam z przyjemnością. Mówi się, że typowy Erasmus rzadko kiedy zagląda na uczelnię, ale ja byłam raczej przykładem gatunku, który bez problemu godził życie towarzyskie z nauką. Być może to kwestia tego, że moje studia związane są z moją pasją, ale naprawdę podobały mi się zajęcia na uniwersytecie.
Uczyliśmy się na przykład o cechach wyróżniających różne odmiany hiszpańskiego, zarówno te z Hiszpanii, jak i z Ameryki Łacińskiej, a nawet z Filipin i Gibraltaru. O, albo dyskutowaliśmy o najpopularniejszych kryminałach i komiksach z całego świata! Albo dokonywaliśmy analizy i oceny znanych hiszpańskich opowiadań! Domyślam się, że w tym miejscu osoby niezainteresowane literaturą i językiem zupełnie nie rozumieją czym się zachwycam. No cóż, musicie mi wierzyć na słowo, że dla studenta filologii był to mały raj na ziemi ;).
Bardzo podobała mi się również forma organizacji roku akademickiego. Termin egzaminu z każdego przedmiotu podawany był już we wrześniu, a ocena z niego stanowiła około 40-50% oceny końcowej. Na resztę składała się zazwyczaj większa praca pisemna oraz jedna lub dwie mniejsze, czasem kolokwium w połowie semestru. Nie było mowy o obijaniu się, ale przy dobrej organizacji czasu nie stanowiło to żadnego problemu. Pomimo koronawirusa zajęcia odbywały się w większości stacjonarnie, dzięki czemu miałam okazję poznać na uniwersytecie wiele sympatycznych osób. Kłopotem dla niektórych może okazać się jedynie bariera językowa – przygotujcie się na to, że większość Hiszpanów raczej słabo mówi po angielsku, ale jak ktoś chce się dogadać to zawsze da radę 😉
PODRÓŻE
W czasie pandemii podróżowanie było nieco utrudnione z uwagi na obostrzenia dotyczące przejazdów między regionami. Dlatego też cierpliwie czekaliśmy na moment poluzowania restrykcji, a gdy już nastąpił – ruszyliśmy w podróż pełną parą. Praktycznie każdy weekend spędzaliśmy w innym miejscu, dzięki czemu zwiedziłam Hiszpanię wzdłuż i wszerz. O przygodach jakie przeżyłam podczas tych kilkudniowych wypadów mogłabym napisać powieść. Kąpiele w oceanie, próbowanie regionalnych potraw, rozmowy z lokalnymi mieszkańcami zawsze chętnymi do dzielenia się swoją kulturą to tylko kilka wspomnień, które do tej pory wywołują uśmiech na mojej twarzy. Z León jest blisko do wielu pięknych miejsc, najlepiej jednak wypożyczyć samochód, aby w pełni wykorzystać czas wycieczki.
Oprócz większych miast, o których zapewne większość z Was słyszała, warto wybrać się do Astorgi, gdzie znajduje się pałac zaprojektowany przez Gaudiego oraz muzeum czekolady (z degustacją pod koniec zwiedzania!); niesamowite wrażenie robią też Las Médulas, czerwone skały z wydrążonymi tunelami – pozostałości rzymskich kopalni złota. Jeśli będziecie mieli możliwość, koniecznie wybierzcie się tam również pod wieczór, aby zobaczyć zachód słońca. Żadne zdjęcia nie oddają tak naprawdę krajobrazu jaki rozpościerał się wtedy przed nami – to jedno z tych miejsc, które trzeba ujrzeć na własne oczy. Z miejscowości poza prowincją zdecydowanie polecam Segowię ze słynnym akweduktem, czarującą A Coruñę, oraz baskijskie miasta Bilbao i San Sebastián. Z León bardzo prosto też dostać się do Madrytu, skąd podróżowanie jest jeszcze łatwiejsze dzięki większej liczbie połączeń. Takim sposobem z koleżanką zwiedziłyśmy południowe regiony Hiszpanii: Walencję i Andaluzję.
ERASMUSOWE PRZYJAŹNIE
Przyjaźnie zawierane na Erasmusie sięgają zupełnie innego poziomu. Jedziesz do obcego kraju, gdzie poznajesz ludzi takich jak ty, nieco zagubionych i przerażonych, ale jednocześnie zdeterminowanych do czerpania z życia garściami. Zadajecie sobie nawzajem kilka standardowych pytań typu jak masz na imię, skąd pochodzisz, w jakich językach mówisz i nawet nie zauważasz kiedy ta z pozoru zupełnie obca osoba staje się twoim nieodłącznym towarzyszem. Pomimo pandemii udało mi się poznać wielu wyjątkowych ludzi z różnych stron świata oraz znaleźć przyjaciół na całe życie.
Mówi się, że najtrudniejszym momentem Erasmusa są dwa pierwsze tygodnie, podczas których aklimatyzujesz się w nowym miejscu. Nikt jednak nie ostrzega przed „smutkiem dni ostatnich”. Z jednej strony cieszyłam się, że znów zobaczę moich bliskich, z drugiej jednak bardzo nie chciałam żegnać się z ludźmi, którzy także stali się dla mnie rodziną. W końcu to właśnie z nimi w ciągu tych dziesięciu miesięcy przeżywałam wszystkie wzloty oraz upadki, byliśmy dla siebie wsparciem i wspólnie odkrywaliśmy najpiękniejsze zakątki Hiszpanii. Na szczęście, dzięki mediom społecznościowym możemy cały czas utrzymywać ze sobą kontakt, a nawet powoli zaczynamy planować ponowne spotkanie. Erasmus sprawia, że w pewnym momencie odległości przestają mieć znaczenie oraz udowadnia, że wszelkie bariery istnieją tylko w naszych głowach. Ani język ani odmienna kultura nie stały na przeszkodzie, aby świetnie się razem bawić podczas wyjścia na tapas, w klubie czy na domówce.
CZY BYŁO WARTO?
Wyjazd na Erasmusa zdecydowanie zmienia sposób patrzenia na świat. W momencie kiedy znika już to wewnętrzne przerażenie wywołane przeprowadzką, zaczynasz tak naprawdę poznawać życie. Każdego dnia uczysz się, popełniasz błędy i przeżywasz przygody, o których nigdy wcześniej ci się nie śniło. Po jakimś czasie zaczynasz zauważać, że jesteś trochę bardziej zaradny, trochę bardziej samodzielny, może nawet trochę bardziej pewny siebie, a twoje obawy związane z wyjazdem były zupełnie bezpodstawne.
Wszystko co tu opisałam to tylko bardzo ogólne podsumowanie wyjazdu, bo w zasadzie Erasmusa nie da się opowiedzieć. Trzeba go po prostu doświadczyć na własnej skórze. Dlatego też z całego serca zachęcam każdego do skorzystania z tej wielkiej szansy jaką jest wymiana Erasmus+, a już szczególnie do spędzenia jej w León. Zakochałam się w tym magicznym mieście, które dalej podświadomie nazywam swoim drugim domem i z pewnością jeszcze nie raz tam wrócę.
A więc czy było warto? ZDECYDOWANIE TAK!
Marta Waszt
Chcesz dowiedzieć się więcej na temat Erasmusa w Hiszpanii? Przeczytaj inne artykuły na naszym blogu: