ERASMUS W ENSCHEDE – LOCKDOWN NA KOŃCU HOLANDII
Cześć, mam na imię Józef i studiuję mechanikę i budowę maszyn po angielsku na Politechnice Łódzkiej. Podczas szóstego semestru wyjechałem na Erasmusa do holenderskiego miasta Enschede razem z moimi kolegami z roku: Pawłem i Krzychem. Spędziłem tam semestr letni roku akademickiego 2020/2021.
Głównym powodem, dlaczego na Erasmusa pojechałem właśnie do Enschede, było to, że moi koledzy zakwalifikowali się już na tamtejsze uczelnie – University of Twente i Saxion University of Applied Sciences. Ze względu na pandemię nie chciałem wyjeżdżać na Erasmusa samemu, dlatego umieściłem University of Twente na pierwszym miejscu na liście preferencji. Z początku myślałem, że wyjazd nie dojdzie do skutku – na początku 2020 roku sytuacja związana z pandemią pogarszała się, koordynatorka programu z Holandii nie była nam w stanie powiedzieć czy zajęcia będą zdalnie, czy też na kampusie, a termin ich rozpoczęcia (1 lutego) zbliżał się nieuchronnie. W końcu, po licznych komplikacjach związanych z naszym przyszłym zakwaterowaniem, spakowaliśmy się do samochodu Pawła i ruszyliśmy w drogę.
POGODA w enschede
Holandia w lutym przywitała nas bardzo ciepło. Szybko musieliśmy zdjąć zimowe buty i kurtki, które zabraliśmy z Polski i odstawić je w kąt, gdzie przeleżały aż do czasu wyjazdu. Zima w Holandii jest dużo łagodniejsza niż w Polsce, w ciągu dnia zawsze było na plusie, a śnieg nie leżał ani przez chwilę. Jedynym poważnym minusem jest deszcz, który pada częściej i dłużej – w powszechnym użyciu jest aplikacja „Buienradar” czyli radar opadów, dzięki której sprawdzimy kiedy dokładnie ma zacząć i przestać padać. W lato pogoda podobna do polskiej – jest ciepło, zdarzają się upały i burze.
ZAKWATEROWANIE w enschede
Znalezienie pokoju w Enschede jest dużym wyzwaniem. W naszym przypadku udało się w ostatniej chwili wynająć pokoje w jednym domu – prawdopodobnie również „dzięki” pandemii. W przypadku pojedynczej osoby znalezienie pokoju jest na pewno łatwiejsze, ale nadal trudne ze względu na to, że liczba miejsc jest mocno ograniczona. Uczelnia nie zapewnia miejsca w akademiku, a jedynie poleca zarejestrowanie się na portalu roomspot.nl, na którym publikowane są głównie ogłoszenia o wolnych pokojach na kampusie. Większość ogłoszeń funkcjonuje na zasadzie „castingu”, który organizują pozostali mieszkańcy danego domu/mieszkania – w praktyce eliminuje to studentów z Erasmusa i pokoje w akademiku zajmują Holendrzy (każde ogłoszenie ma po kilkadziesiąt lub więcej odpowiedzi).
Nasze pokoje znaleźliśmy na stronie kamernet.nl (jednej z wielu stron z ogłoszeniami) i wynajmowaliśmy je od prywatnej osoby po 430 euro za pokój na miesiąc w domu, gdzie mieszkało łącznie pięcioro lokatorów. Generalnie w czasach nie-pandemicznych poszukiwania trzeba zacząć na kilka miesięcy przed planowanym przyjazdem. Po pandemii sytuacja z pokojami dla studentów we wrześniu 2021 roku była tak zła, że na kampusie uczelni rozbito namioty, a na stronie uczelni pojawił się komunikat, w którym studentom, którzy nie znaleźli lokum, zalecono „ponowne rozważenie decyzji o rejestracji na studia”.
KOSZTY UTRZYMANIA
Koszty życia w Holandii są zauważalnie wyższe niż w Polsce. Stypendium z Erasmusa (500 euro na miesiąc) prawie w całości pochłaniało wynajem pokoju (435 euro). W tej cenie zawarte już były pozostałe opłaty typu prąd, woda, gaz, śmieci. Na zakupy chodziliśmy głównie do Lidla, poniżej zamieszczam przykładowe ceny produktów:
- pierś z kurczaka 7,5 euro za kg
- mięso mielone (najtańsze) 5,5 euro za kg
- mleko 1 euro za litr
- ser żółty 6,5 euro za kg
- lazania do zrobienia w piekarniku (hit wyjazdu) 2,79 za duże kilogramowe opakowanie
- pomidory 2,7 euro za kg
- zupa chińska 50 centów (YumYum)
W ciągu miesiąca na jedzenie przeznaczałem około 100 euro, a moja dieta była dosyć monotonna. Jeśli znajdziecie pokój bliżej centrum, można wybrać się na targ, który odbywa się w sobotę. Można tam kupić świeże owoce i warzywa. Z marketów można wybrać się do Jumbo i Aldiego lub Albert Heijna, który jest droższy, ale ma lepszy wybór.
Ceny jedzenia na mieście są wysokie, więc rzadko kiedy można odpuścić gotowanie. Przykładowo, kebab kosztuje 8 euro, a danie na wynos z knajpy orientalnej 11 euro. Jeśli jesteśmy w centrum i jesteśmy głodni, relatywnie tanią opcją jest duży rożek frytek za około 4 euro, którym można się najeść. Frytki możemy popić darmową wodą z kranika, który znajdziemy obok kościoła w samym centrum miasta.
W zwykłym markecie możemy kupić jedynie niskoprocentowy alkohol – nie znajdziemy tam wódki. Aby się w nią zaopatrzyć, należy udać się do specjalnego sklepu z alkoholem np. Gall&Gall i należy liczyć się ze sporym wydatkiem (ponad 10 euro za 0,7). Z tego względu mieszkańcy Enschede często jeżdżą kilkanaście kilometrów do Niemiec, aby kupić alkohol (najtańsza wódka w Aldim kosztuje 5 euro za 0,7) i zatankować samochód (oszczędność około kilkanaście centów na litrze Pb lub ON).
TRANSPORT
Aby dostać się na uczelnię, najlepiej zakupić używany rower. Ceny zaczynają się około 60 euro. Istnieje również opcja wypożyczenia roweru za 15 euro na miesiąc. Z autobusów można skorzystać, gdy chce się przewieźć coś cięższego np. walizki na dworzec. Jeżdżą one dość rzadko, a bilety są drogie. Ceny w serwisach rowerowych są spore, a obsługa mało pomocna. Gdy zgubiłem kluczyk od zapięcia rowerowego, panu nie chciało się wyciągnąć szlifierki i przeciąć starego zabezpieczenia bez zakupu nowego za 20 euro, a za zwykłe centrowanie koła i wymianę szprychy zapłaciłem 10 euro.
MIASTO I „ATRAKCJE”
Enschede jest małym miastem, większość domów poza samym centrum to charakterystyczne dla Holandii szeregowce z dużym oknem w salonie. W centrum miasta znajduje się wspomniany wcześniej kościół, wokół którego znajdują się bary. Nieco dalej znajdziemy coffeshopy (ceny od ok. 7 euro za g) i sklepy takie jak Primark , Zara itp.. Imprezowym dniem jest czwartek, ale przez sytuację z pandemią, a później komplikacje z zaliczeniami niestety nie udało mi się zabalować. Kampus uczelni znajdujący się w zachodniej stronie miasta jest ogromny i jedyny taki w Holandii – sam w sobie jest atrakcją. Znajdują się tam m.in. kilka boisk do piłki nożnej, park streetworkout, bieżnia i wiele innych ciekawych miejsc. Blisko kampusu znajduje się również stadion klubu piłkarskiego FC Twente. Można również udać się na zwiedzanie browaru, który produkuje piwo Grolsch. Zaraz obok centrum Enschede można spędzić czas w Volksparku – jest to dosyć spory park miejski, w którym jest nawet mini-zoo.
W odległości kilku kilometrów od miasta znajduje się nieużywane lotnisko – Twente Airport. Obecnie służy ono jako siedziba lokalnego aeroklubu i „złomowisko” samolotów. W czasach pandemii wylądowały tam wycofane z eksploatacji JumboJety Lufthansy, które udało mi się zobaczyć.
ORGANIZACJA STUDIÓW
W Holandii semestr podzielony jest na dwa kwartyle, a przedmioty zgrupowane w moduły po 15 ECTS. Wybór przedmiotów jest więc prosty. Podział semestru sprawia, że mamy dwie sesje zamiast jednej jak w Polsce, co ma pomóc rozłożyć naukę w czasie.
Przez kilka miesięcy od przyjazdu zajęcia odbywały jedynie w formie zdalnej, aczkolwiek egzaminy organizowano na miejscu. Wymagania, jakie stawiają wykładowcy, są dosyć wysokie i zaliczenie nawet z pozoru prostych przedmiotów (np. Production Management) nie przychodzi łatwo. Jeden z przedmiotów (Introduction to Finite Element Method) leżał całkowicie poza moim zasięgiem.
Zajęć samych w sobie było mało, a większość z nich jest nieobowiązkowa (Lectures, Lectorials, Q&A). Trzeba chodzić właściwie tylko na zajęcia praktyczne (Practicals), których jest mniej niż w Polsce (kilka na cały kwartyl) i spotkania z grupą projektową. Duży nacisk kładziony jest na samodzielną naukę.
STUDIOWANIE I WSPÓŁPRACA
Współpracowanie z Holendrami ma swoje wady i zalety. Czasami mają oni dosyć specyficzne poczucie humoru, do którego trzeba się przyzwyczaić. Są dosyć bezpośredni i mogą wydawać się niemili (np. na jednym z pierwszych spotkań grupy projektowej członkowie naszej grupy ustawili na Teams tło z Hitlerem, w czasie trwania projektu jeden z członków naszej grupy chciał powierzyć sprzątanie fabryki „cheap Polish labour”, a na spotkaniach obowiązywała zasada, że ostatnia osoba, która dołączyła, musi wypić piwo na raz). Spora część studentów wyjeżdża z Enschede na weekend do swoich rodzinnych miejscowości i nie ma ochoty spotykać się z innymi studentami poza uczelnią. Z drugiej strony są oni pracowici, zorganizowani, a spotkania są krótkie i treściwe.
Jeśli chodzi o wykładowców i pracowników uczelni – dosyć często zostawiają oni maile bez odpowiedzi i w pilnej sprawie najlepiej zadzwonić lub odwiedzić ich osobiście. Najgorzej oceniam współpracę z koordynatorką wymiany, z którą kontakt był chyba najbardziej utrudniony (brak odpowiedzi, puste obietnice).
Dobrą opcją jest wybranie tzw. Research Assignment for Exchange Students. Dzięki temu miałem możliwość pracować w mniejszej grupie ze studentami, którzy byli milsi niż ci opisani w poprzednim akapicie. Zaliczenie otrzymuje się od swojego supervisora. Cały kwartyl spędza się właściwie tylko na przygotowaniu takiej mini pracy inżynierskiej (8-10 stron). Jest dużo tematów do wyboru. Moja praca dotyczyła izolacji termicznej i zaopatrzenia w energię przenośnej szkoły, która ma mieć zastosowanie w obozach dla uchodźców.
ZWIEDZANIE
Pociągi w Holandii jeżdżą często i nawet z leżącego na obrzeżach Enschede można dojechać szybko do innych dużych miast. Trzeba mieć na uwadze, że na bilet trzeba przeznaczyć sporą sumę pieniędzy (np. podróż do Amsterdamu i z powrotem kosztuje około 50 euro). Nie ma zniżek studenckich jak w Polsce. Aby zaoszczędzić można kupić bilet grupowy. Mi udało się pojechać do Amsterdamu, Zwolle, Hagi i Delft. Najbardziej polecam te ostatnie miasta, łączy je linia tramwajowa i można zobaczyć je razem. W Hadze oprócz parlamentu, siedziby króla i Trybunału Sprawiedliwości znajduje się piękna plaża Scheveningen, którą zobaczyłem na sam koniec wyjazdu w sierpniu i wspominam najlepiej.
PODSUMOWANIE
Wyjazd do Enschede polecam osobom ambitnym, które podczas wymiany chcą skupić się na rozwoju i nauce. Wśród uczelni, na które można wyjechać, na pewno są takie, które leżą w ciekawszej, cieplejszej i przyjaźniejszej do życia okolicy. Mimo to uważam, że pół roku spędzone w Holandii było cennym życiowym doświadczeniem. Udało mi się poznać osoby z innych kręgów kulturowych i spędzić trochę czasu w międzynarodowym towarzystwie. Uważam to za największą zaletę programu Erasmus.