Semestr letni 2019/2020 spędziłam na północy Włoch. W Bergamo – małym miasteczku u podnóża Alp, które większość kojarzy z lotniskiem o nazwie Mediolan-Bergamo. To miejsce niepozorne i nie rzucające się w oczy, a tak naprawdę będące klejnotem w koronie północnych Włoch. Nie dziwię się, że mieszkańcy nie muszą, a nawet nie chcą go reklamować. Wtedy przypływałyby tu hordy ludzi. A póki co można tam błogo wypoczywać i poczuć esencję Włoch bez tłumów turystów. I mieć pod ręką lotnisko, trzecie najbardziej uczęszczane we Włoszech, z którego mamy tanie loty po całej Europie – czego chcieć więcej?
– Wyjeżdżasz na pół roku? Zostawiasz rodzinę, znajomych, całe życie w Polsce? Nie boisz się? A co będzie jak wrócisz? – No… nie wiem. Co będzie to będzie. Będą wspomnienia, będą nowe doświadczenia, znajomości i wspaniałe przygody!
Niektórzy mają obawy przed wyjazdem, niektórzy tworzą sobie oczekiwania. Polecam nic nie tworzyć, ale poczuć wszystko na miejscu. Zwiedzać i poznawać, rozmawiać i czuć, cieszyć się możliwościami i najmniejszymi rzeczami. Wśród takich przyjaznych i ciepłych ludzi jacy są w Bergamo, ciężko jest nie mieć pozytywnych wspomnień.
Praktyczna wskazówka na początek: podstawy włoskiego będą bardzo pomocne w życiu codziennym, jednak dogadacie się tu spokojnie po angielsku. A jeśli nie macie możliwości pójścia na kurs przed wyjazdem – spokojnie, dalej opisuję, co oferuje uniwersytet i jak wam z tym pomoże. Ale zaczniemy od najprzyjemniejszego i najważniejszego tematu (nie tylko) dla Włochów, czyli od kuchni.
KUCHNIA JEST SZTUKĄ…
Prostoty i charakterystycznych smaków! Przede wszystkim takiej jakości, że klękajcie narody. Włochy mają najwięcej certyfikowanych produktów spożywczych w całej UE. Prosty makaron con pepe e sale z bazylią pachnącą słońcem i świeżo tartym parmigiano reggiano przegoni wszelkie troski dnia wczorajszego, dzisiejszego i jutrzejszego. Włosi kochają jedzenie, kochają o nim rozmawiać, kochają gotować. Makaron albo risotto to klasyczne primo piatto. Na drugie danie zazwyczaj jadają mięso, warzywa albo… znów makaron. Czasem jest ryba, ziemniaki i sałatka, co łudząco przypomina polski obiad. Zdradzają go przyprawy. Chyba, że mowa o dodatku polenta. Charakterystycznie przygotowana kukurydziana mąka traktowana jest jako dodatek do obiadu (jak ziemniaki w Polsce). Lokalna wersja to polenta taragna, która polana jest roztopionym serem. Prawdziwe comfort food. Mała porcja za €5 spokojnie będzie służyć za obiad dla dwóch osób. Zwłaszcza w deszczowe dni, których jest dosłownie kilka w trakcie semestru letniego (ale zdarzyły się i burze gradowe).
Co z deserami? Polenta w wersji na słodko. Można ją dostać z nutellą zamiast sera, ale w Bergamo jest jeszcze ta jedyna – polenta e osei. Małe biszkoptowe ciasteczka z czekoladowym nadzieniem, otoczone marcepanem oblepionym w cukrze. Na szczycie siedzi czekoladowy gołąb z dziobem zatopionym w ciastku. Polenta e osei to deser, za którym nie przepadają lokalsi. A tak naprawdę, to po prostu bardzo słodkie ciastko. Za słodkie. Może dlatego tylko turyści chcą go spróbować. Jeśli chcecie wydać €2-5, to z pewnością znajdziecie lepsze inwestycje, na przykład lody w La Marianna – miejscu, w którym wymyślono smak lodów stracciatella.
W pierwszy dzień było tego dla mnie zbyt dużo (jakby nie patrzeć – w kuchni króluje gluten). Jednak stopniowo żołądek przyzwyczaja się do jego włoskich ilości i domaga się ich w każdej postaci. Focaccia z oliwkami ociekająca oliwą z rozmarynem, pan di greco i wtopione w oliwę trzy plastry dojrzałych pomidorów, neapolitańska pizza większa niż talerz powoli staje się do zjedzenia w pojedynkę, a kolejna porcja przystawek wraca w pamięci przy niedopinaniu ulubionych spodni po powrocie. Ale kto by o to dbał! Aperitivo* to opowieści, spotkania i ludzie. Tam się nie liczy kalorii. Tam liczą się wspomnienia.
*Aperitivo zaczyna się około godziny 18:00 (zależy od miejsca, warto wcześniej dopytać). Kupujecie dowolnego drinka (€6-10), a do tego dobieracie przekąski, które są stale uzupełniane.
PODRÓŻE WE WŁOSKIM STYLU
O, kolejna Vespa! Zapraszam na przejażdżkę! Góra, dół i zjechałeś Bergamo w pół. Na północy Włoch Vespa to faktycznie bardzo popularny sposób przemierzania miasta. Poza chodzeniem o własnych siłach oczywiście. Żadne tam elektryczne hulajnogi. Czasem rower. Samochodów jest całkiem sporo, co nie dziwi, bo bardzo wiele osób studiuje, pracuje czy się uczy w Bergamo, a dojeżdżają z okolicznych wiosek. Autobusy kursują w znanych tylko sobie godzinach (choć przyznam, że bardzo punktualnie!), ale nocnych kursów nie ma, a jeden przejazd to wydatek €1,50. Pociągi odjeżdżają do Mediolanu średnio co pół godziny lub godzinę, więc co chwilę kolejka przyjezdnych z lotniska może wyruszyć w ok. 50 minutową podróż za całe €5,50. Podróże po Lombardii należą do jednych z najtańszych, porównując z innymi regionami Włoch. Podróż pociągiem w ramach jednego regionu to świetna opcja zwiedzania. Inna bajka zaczyna się, gdy chcemy pojechać gdzieś dalej – wtedy często samolotem będzie taniej niż pociągiem. Alternatywą jest Flixbus, który radzi sobie świetnie z włoskimi upałami, jest punktualnie na stacji, obsługa mówi całkiem dobrze po angielsku, a takiej jakości Internetu podczas podróży nie miałam nawet w Polsce, więc z czystym sumieniem polecam.
Wracając do Bergamo, które ze swoimi wzniesieniami i krętymi ścieżkami na Città Alta zadba o dobrą kondycję niezależnie od wielkości obiadu, nie sposób nie wspomnieć o Katedrze (koniecznie zejdźcie do podziemi), Kaplicy Colleonich i Bazylice – zlokalizowanych jedna obok drugiej. Przepiękne wnętrza, które musicie zobaczyć na własne oczy! Te atrakcje przyciągają najwięcej turystów, ale w Bergamo każdy zaułek coś skrywa, za każdym rogiem pojawia się zachwycający widok. Po pewnym czasie Città Alta to za mało, więc czas na wejście na ruiny zamku San Vigilio, skąd widać Mediolan. Oczywiście jak już się obrócimy o 360 stopni, obejrzymy Alpy i pagórki wokół Bergamo, gdzie mieszają się ze sobą większe i mniejsze miasteczka. Podziwiam ludzi, którzy potrafią rozpoznać, gdzie się kończy jedno i zaczyna drugie. San Vigilio to najwyższy punkt widokowy w Bergamo i prawie tak samo uroczy, jak w Rocca di Bergamo, która zachwyca ogrodem i fortecą (można na nią wejść i podziwiać panoramę miasta oraz okolic, choć z ogrodu też dobrze widać). W środku znajdziecie także muzeum opowiadające o historii Bergamo. Punktów widokowych jest mnóstwo, jeśli chcecie, to oczywiście jest Torre Civica (zwaną też campanone) przy Piazza Vecchia (€3 za wejście z legitymacją studencką/ISIC/EURO26) czy inne wieże, ale darmowe opcje moim zdaniem biją na głowę te płatne. Mury weneckie (Venetian Walls, wł. Mura Venete) otaczające Città Alta to świetna trasa spacerowa i biegowa. W 2017 roku, w Krakowie, zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wiedzieliście, że padł na nich rekord Guinessa?
Oprócz punktów widokowych, miasto oferuje mnóstwo zielonych parków i licznych wydarzeń. Od Targów Książki, przez parady podczas karnawału, po eventy biegowe, pikniki i występy artystyczne. Bogactwo inicjatyw pokazuje, że miasto żyje, rozwija się, a ludzie są chętni do działania. Goście i studenci zagraniczni są tam również mile widziani! I choć wydawać by się mogło, że miasto prawie 8 razy mniejsze od Krakowa nie ma zbyt wiele do zaoferowania, po powrocie wciąż stwierdzam, że lista miejsc „do odwiedzenia” jest długa. Może uda się wam dotrzeć do ogrodu botanicznego, muzeum Donizettiego, Accademia Carrara czy Galleria d’Arte Moderna e Contemporanea. Ja zwiedzałam część „niemuzealną”. Kręte ścieżki prowadzące na Città Alta od różnych stron, parki (Parco della Trucca czy Parco Sant’Agostino) i okoliczne miejscowości (Lecco, Malgrate, Bellagio, w którym akurat był zjazd motocyklistów, Brescię czy Pavię). Nie wspominając o wodospadach i ciepłych źródłach w San Pellegrino, to koniecznie do odwiedzenia następnym razem!
ŻYCIE CODZIENNE I PROGRAM BUDDY
Każdy dzień to okazja do odkrycia Włoch na nowo. Na zajęciach, w lokalnym sklepie, podczas wizyt na włoskim komisariacie policji czy podczas spotkań z innymi studentami, które są często organizowane przez ESN Bergamo albo AEGEE Bergamo. Polecam śledzić ich konto na Instagramie czy Facebooku, bo można podpatrzeć jakie wydarzenia organizują, co się aktualnie dzieje w Bergamo i poczuć trochę erasmusowego klimatu przed wyjazdem. A gdy wasze zgłoszenie zostanie zaakceptowane przez uczelnię, zostaniecie dodani do wewnętrznej grupy na FB, gdzie ESN publikuje wszystkie nadchodzące wydarzenia. Poza tym – Program Buddy (w Polsce znany jako Program Mentor)! Aplikujecie i w ciągu kilku dni (czasem kilku godzin) dostajecie odpowiedź, kto zostanie waszym przewodnikiem – studentem, który pokaże nowy kraj i pomoże w każdej sytuacji. To jest okazja do poznania mnóstwa świetnych ludzi z niesamowitą energią i zapałem do działania – właśnie tak bym określiła ESN Bergamo. Z własnego doświadczenia: z jakimkolwiek pytaniem bym się do nich nie zwróciła, zawsze przychodzili z pomocą, uśmiechem i rozwiązaniem!
NIEPOZORNA UCZELNIA
Jedyna na całe miasto i okoliczne wioski, w zeszłym roku obchodziła 50-lecie – Università degli studi di Bergamo. Wydaje się mała, a później odkrywamy 8 kampusów, 6 wydziałów i ponad 20 000 studentów. Schowane w dawnych kamienicach pałace i bogato zdobione sufity, hale sportowe i przejścia między budynkami niczym labirynty, a w środku – nowoczesne windy. W każdym budynku są specjalne monitory, gdzie wyświetlane są numery sal z nazwą odbywających się tam zajęć i nazwiskiem prowadzącego – wystarczy znać tytuł przedmiotu, a resztę doczytacie – super pomocne rozwiązanie! Ponadto są dwie stołówki (z legitymacją zawsze zniżki: 2-daniowy obiad z deserem to koszt €3,92), biblioteki (ogólnodostępne, a oprócz tego jest biblioteka miejska – Tiraboschi), miejsca do nauki i wewnętrzne patia. I paczkomat z Amazon. Prawie w każdym budynku jest ekspres z kawą, a przerwa na espresso (€0,50 w automacie) jest tradycją podczas zajęć. Nie myślcie, że każdy ma tak dobrze – wyjątkiem jest kampus w Dalmine, na którym odbywa się większość przedmiotów z kierunków technicznych. Dojazd z centrum miasta trwa około 40 minut, jednak za wiele o samym miejscu nie opowiem, nie miałam tam zajęć.
Kampus przy via Caniana jest najnowocześniejszy ze wszystkich. Znajduje się tam wydział nauk ścisłych i metod ilościowych oraz wydział prawa. W środku jest czysto, przestronnie, sale są świetnie oznaczone, połączenie internetowe jest zaskakująco szybkie, a na zewnątrz znajdziecie parking dla rowerów, skuterów i samochodów oraz duże patio z mnóstwem zieleni dookoła. Ciekawostka: biblioteka „ukryta” jest w podziemiach i prowadzą do niej dwa wejścia. Na pozostałych kampusach wnętrza zaaranżowano do wymagań sal lekcyjnych z zachowaniem oryginalnych ozdób historycznych budowli, na przykład obrazów na ścianach. Między budynkami schowane krużganki i sale do nauki (przy via Salvecchio jedną ze ścian jest wielka szyba z widokiem na zielone patio i kamienne ławki). Odkrywanie kolejnych kampusów i sal można ująć w osobnej trasie zwiedzania Bergamo. To jedna z rzeczy, które najbardziej mnie zaskoczyły w tym mieście. Wejście na uczelnię jest dostępne dla wszystkich, co ma swoje plusy i minusy. A jeśli mowa o plusach, to zdecydowanie zaliczyć do nich można kontakt z tamtejszym IRO (International Relations Office), które zawsze szybko i sprawnie odpowiada na maile, i pomaga w każdej sytuacji (zakwaterowanie, lekarz czy sprawy administracyjne).
A same zajęcia? Zależy od prowadzącego i tematyki przedmiotu. Jeśli pokrywają wam się przedmioty, to te wybierajcie w pierwszej kolejności. Potem te, które was interesują. Ja trafiłam na bardzo pozytywnych prowadzących, którzy uczyli, nie tylko wymagali. Mieli prostudenckie podejście i można było liczyć na ich pomoc, co nie znaczy, że łatwo było zdać egzaminy! Dużo pracy zespołowej, prezentacji i projektów. Współpracowaliśmy też z grupą studentów z Missouri (USA) i jeśli macie możliwość wyboru przedmiotów z tego kursu (dostępne tylko w semestrze letnim), to korzystajcie!
Czas na język włoski – da się przeżyć bez, ale dużo lepiej rozumie się klimat i życie, jeśli zna się chociaż podstawy. Uczelnia oferuje różne kursy języka włoskiego: intensywny trwa tydzień i zaczyna się 7 dni przez rozpoczęciem zajęć, a ogólny trwa 3 miesiące, kończy się egzaminem, po którym otrzymacie certyfikat potwierdzający umiejętności. Są jeszcze dodatkowe zajęcia dotyczące kultury włoskiej, kinematografii czy biznesu, ale je tutaj pominę. Za kurs językowy można też dostać 5 ECTS. Dla studentów obydwa kursy są darmowe, co nie wszędzie jest regułą. Musicie zaopatrzyć się tylko w książki.
W Polsce studiuję na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, a na wymianie byłam na 3. semestrze na kierunku Marketing i komunikacja rynkowa. Z 7 przedmiotów pokryły mi się 2, z czego jeden to język obcy. Ale nawet jeśli miałabym po powrocie zdawać wszystkie przedmioty, pojechałabym jeszcze raz.
KOSZTY I ZAKWATEROWANIE
Przy szukaniu mieszkania polecam zdać się na Accommodation Service i korzystanie z ich pomocy. Możecie rozglądać się po lokalnych serwisach ogłoszeń, jeśli znacie na tyle dobrze język włoski, ale pierwsza opcja jest zdecydowanie wygodniejsza i pewniejsza. Macie zagwarantowaną umowę, w razie problemów uczelnia zawsze pomoże wam je rozwiązać, a wcześniej – sprawdza mieszkania i właścicieli, którzy dołączają do współpracy. Koszt pokoju jednoosobowego z rachunkami waha się między €300-450, a miesięczne wydatki (bez podróży) to ok. €250-300. Kosztów podróży tutaj nie podsumowuję, ponieważ każdy inaczej podróżuje i korzysta z innych środków transportu (ale tutaj trochę o nich opowiedziałam).
Zaś w temacie zakupów: zahaczcie koniecznie o sklep Esselunga (wspaniałe zaopatrzenie i dobre ceny!). Jeśli będziecie często tam robić zakupy, to warto założyć kartę FIDATY (bezpłatnie, ale potrzebny numer codice fiscale), z którą obowiązują zniżki od 20% do nawet 70%. Przykładowe ceny podałam też w relacji z Bergamo na Instagramie.
KONIEC TO DOPIERO POCZĄTEK
Czy istnieje życie po Erasmusie? Jeszcze jak! Wymiana, jak i każda podróż, to wspaniała przygoda, która zostawia wiele wspomnień i lekcji. Robi apetyt na kolejne wyjazdy i jest niesamowitą inspiracją. Zdarza się, że niektórzy doświadczają „depresji posterasmusowej”, ale mnie nawet to nie przeszło przez myśl. Cieszyłam się, że mogłam pomieszkać choć chwilę tam, gdzie sobie wymarzyłam, poznać tak wiele ludzi i ich perspektyw, innego sposobu życia i myślenia, a potem… lecieć w inne miejsce. Korzystajcie z możliwości, które są na studiach. Warto! 😉
Jeśli będziecie mieć jakiekolwiek pytania, to piszcie do mnie na Facebooku: https://www.facebook.com/mmzator
Gosia Zator