Zanim wyjechałam na wymianę, o Belgii wiedziałam tyle, co przeciętny turysta, a może nawet i mniej. Po pierwsze – dobre piwo, po drugie – dobra czekolada, a po trzecie – frytki. Wykwintnym piwoszem nigdy nie byłam, od czekolady wolę drożdżówkę z serem (#truefact), a frytki jadam może dwa razy do roku. W tym momencie nasuwa się zasadnicze pytanie: How, the hell, did you end up there?- już tłumaczę. 😉
Po 4 latach działalności w organizacji studenckiej ESN (Erasmus Student Network) i ciągłej styczności z Erasmusami, miałam wrażenie, że w pewnym sensie już przeżyłam swoją wymianę, przynajmniej jeśli mowa o jego rozrywkowej stronie. Doszłam do wniosku, że jeżeli wyjadę, to chcę ten czas spędzić produktywnie i aktywnie. Po pierwsze, szukałam dobrej uczelni, a po drugie dobrej lokalizacji, żeby móc jak najwięcej podróżować.
Z uwagi na moją słabość do rudych facetów i irlandzkiego akcentu byłam na 99% zdecydowana na Dublin, jednak Erasmus w stolicy, to zazwyczaj nie najlepszy pomysł. Ostatecznie padło na małe średniowieczne miasteczko w północno-zachodniej części Belgii o tajemniczej nazwie Ghent (staram się unikać spolszczonej nazwy „Gandawa”, ponieważ moim zdaniem w ogóle nie oddaje uroku tego miejsca) .
A City of canals, charm and quirkiness – o MIEŚCIE
Ghent jest stolicą Wschodniej Flandrii, liczy około 250 tys. mieszkańców i jest najlepszym przykładem tego, że można być nowoczesnym, jednocześnie zachowując swoją historię i nie stając się przy tym muzealnym skansenem. To miasto bogate, dostojne i kulturalne. Jego ścisłe centrum wygląda jak ujęcie z jakiejś średniowiecznej baśni.
Na początku polecam spacer wzdłuż kanału, ulicami Graslei, czy Korenlei. Widoczki jak na wyżej załączonym obrazku (idealne na romantyczny spacer wieczorami!). Dla miłośników sztuki warto odwiedzić katedrę Świętego Bawona ze słynnym dziełem „Adoracja Mistycznego Baranka” autorstwa braci Van Eycków, które uchodzi za arcydzieło epoki średniowiecza. Idealnym punktem widokowym jest szczyt zabytkowej dzwonnicy The Belfry Tower. Z kolei Most św. Michała to znakomite miejsce na pamiątkowe zdjęcie z pięknym widokiem na stare miasto.
Z miejscowych specjałów polecam spróbować tzw. Noski, czyli żelki o smaku malinowym, o śmiesznym kształcie przypominającym faktycznie ludzki nos.
Sami mieszkańcy, jak to Belgowie, są zawsze bardzo mili, kulturalni i wychowani, a do tego mają genialne wyczucie stylu. Aż miło się patrzy na ulicznych przechodniów! Z drugiej strony, z reguły trzymają się w swoich małych, hermetycznych grupach i potrzeba dużo czasu, aby zdobyć ich zaufanie. Chociaż zdarzają się otwarte, towarzyskie duszyczki, jak np. wolontariusze z ESN.
Ghent słynie także z promowania zrównoważonej konsumpcji oraz eko żywności, zdobyło także tytuł „Wegetariańskiej stolicy Europy”!
Dare to Think – o UCZELNI
Uniwersytet w Ghent to jedna z wiodących uczelni w kraju. Na 11 wydziałach uczy się około 40 tysięcy studentów, z czego 9% stanowią studenci zagraniczni. Ja trafiłam na największy i najliczniejszy wydział: Economics and Business Administration. Większość zajęć odbywało się w głównym budynku wydziału (Kampus Tweekerken) zlokalizowanym blisko Overpoortstraat (mekki dla tamtejszych studentów). Pozostałe zajęcia miały miejsce na Kampusie Mercator (nowoczesny budynek, dobrze wyposażony). Wydział oferuje dość mało kursów stricte marketingowych (więcej jest na poziomie magisterki), dlatego dobrałam też kursy z HR, czy Project Management. Nie miałam problemów z wyborem kursów z magisterki (mimo, że moja wymiana była na poziomie licencjatu). Każde zajęcia trwają tutaj min. 3h, z tego względu, że ćwiczenia i wykład są ze sobą połączone. Na początku było to dla mnie męczące, ale to kwestia przyzwyczajenia. Większość zajęć prowadzona była w sposób interesujący, dużym plusem są wykłady gościnne prowadzone przez ludzi z branży, które odbywają się pod koniec każdego semestru. W tym roku odwiedził nas m. in. marketingowiec z belgijskiego oddziału agencji Saatchi & Saatchi czy profesor z London Business School. Jeśli chodzi o zaliczenie przedmiotów, to tutaj nie ma kolokwiów i nikt nie sprawdza obecności na zajęciach (pomimo tego sale są zawsze pełne). Każdy kurs kończy się egzaminem, który jest dosyć wymagający (trwa ok. 2-3h, zazwyczaj jest to test i pytania otwarte). Oprócz egzaminu, oceniany jest też projekt grupowy, który prezentujemy też na zajęciach.
Nie masz roweru, nie idę z Tobą do łóżka – o TRANSPORCIE
Jedynym słusznym środkiem transportu w Ghent (a przy tym najtańszym i najszybszym) jest ROWER. Miasto jest na tyle niewielkie, że przejechanie z jednego końca na drugi zajmuje max. 30 min. Komunikację miejską odradzam, bo jest zwyczajnie droga plus czekają Was wieczne korki. Ścieżki rowerowe są niemalże wszędzie, co więcej rowerzysta ma pierwszeństwo nawet przed pieszym! Najlepszą opcją dla Erasmusa jest wypożyczenie roweru, przy uczelni działa tzw. Student Mobilitet, gdzie za niewielkie pieniądze (od 15€ za 3 mies. z możliwością przedłużenia) masz porządny, sprawnie działający rower (jak widać na załączonym wyżej obrazku), który dodatkowo posiada wbudowany GPS, więc prawdopodobieństwo kradzieży jest bardzo małe. Bardzo zabawny jest widok mieszkańców, którzy przemierzają miasto na swoich dwóch kółkach często z teczką, parasolem, czy nawet walizką w ręku. Jeśli wybierasz się w podróż za miasto, rower możesz zaparkować spokojnie przy dworcu (mi zdarzało się zostawiać go na 2-3 dni, a po powrocie był cały i zdrowy).
kotatgent.be Twoim przyjacielem – o ZAKWATEROWANIU
Mieszkanie to zawsze jeden z poważniejszych problemów przy wyjezdzie na Erasmusa, tak też było w moim przypadku. W Ghent rynek mieszkaniowy jest dosłownie oblegany przez studentów, dlatego najlepiej zacząć poszukiwania odpowiednio wcześnie. Oczywiście, na Facebooku widnieją liczne grupy typu „Te huur: Kot in Gent” ale ja osobiście polecam stronę kotatgent.be. Macie tam opcję „International Students” i ofert jest dość sporo. To źródło jest o tyle bezpieczne, że ma oficjalne poparcie władz miasta i samej uczelni, a wzór umowy najmu jest sporządzany przez uczelnię. Niestety, oszustów mieszkaniowych w Ghent nie brakuje. Nie polecam także wysyłania depozytu zanim zobaczycie mieszkanie, paru moich znajomych się na tym przejechało.
Jest także możliwość aplikowania o akademik, ale musicie się liczyć w opłatami blisko 415€ za miesiąc plus opłaty za pralnię! Standard jednak jest dość wysoki, każdy pokój jest jednoosobowy i posiada łazienkę.
Jeśli tuż po przyjeździe będziesz dalej bezdomny, polecam zatrzymać się w Backstay Hostel. Tam właśnie poznałam moją przyszłą współlokatorkę i wiele innych ludzi, z którymi utrzymywałam kontakt przez cały pobyt na Erasmusie.
Pokochaj „marki własne”- o KOSZTACH ŻYCIA
Jak na belgijskie realia przystało, Ghent jest dosyć drogim miastem. Jednak gdy minie już pierwszy szok cenowy, można nauczyć sobie z tym radzić. 😉 Jest bardzo duży wybór supermarketów, z tych najtańszych: Albert Heijn (najbardziej popularny), Lidl, Aldi – na obrzeżach miasta. Ja osobiście robiłam zakupy w DelHaize albo Proxy (jego mniejszy odpowiednik) ze względu na duży wybór produktów, przy tym zazwyczaj wybierałam tzw. marki własne, które były rzeczywiście tańsze, a jakościowo równie dobre (co w polskich sklepach rzadko się zdarza). Z zakupów odzieżowych – jako takich nie robiłam (ale dla fanów Primarku jest jeden w centrum 😉 ). Usługi też nie należą do najtańszych, więc do fryzjera idźcie przed wyjazdem , a jeżeli sytuacja Was zmusi, to polecam salon Kapper Kaprijke w centrum – byłam bardzo zadowolona. Jeśli chodzi o jedzenie, bardzo smaczne i tanie jedzonko znajdziecie na stołówce przy uniwersytecie „De Brug”. Z legitymacją studencką macie zniżki nawet ponad 50%. Szczególnie polecam zupy i świeże kanapki na lunch!
Overpoort drugim domem – o STUDENCKIM ŻYCIU
Ghent to typowo studenckie miasto, więc każdy znajdzie tu coś dla siebie. Głównym miejscem spotkań jest tzw. Overpoort, który można porównać do Miasteczka Studenckiego przy AGH. Jest to skupisko barów, klubów oraz budek z frytkami i kebabem. Najbardziej popularne to Klub Twitch, gdzie co tydzień odbywają są imprezy dla Erasmusów organizowane przez ESN oraz bar Porter House – kolejne miejsce ESNowych eventów. Jeśli masz ochotę na spokojny wieczór przy dobrym piwie, polecam klimatyczne puby w centrum: Bar Giraf, Missy Sippy (blues bar) , Cafe Video (często grają tutaj koncerty na żywo i można spotkać lokalnych hipsterów 😉 ), Hot Club Gent – bardzo popularny jazz bar. Dla fanów muzyki elektronicznej polecam Kompass Club, a dla smakoszy belgijskiego piwa, jeden z najlepszych barów w mieście – Waterhuis ann de Bierkant.
Najlepszą gorącą czekoladę wypijecie w Mayana Chocoladebar. No i na koniec moje ulubione miejsce – Vooroit, czyli kino, teatr, klub i kawiarnia w jednym! A to wszystko w pięknym postsocjalistycznym budynku.
Nieodłącznym elementem życia Erasmusa jest oczywiście ESN, który w Ghent działa bardzo prężnie. Organizują wycieczki, wyjścia kulturalne, imprezki, spotkania przy piwku, czy też Eurodinner. Warto śledzić ich fanpage na Facebooku oraz dodać się do Erasmusowej grupy, która jest tworzona co roku. Możecie też wziąć udział w ESN Buddy Program i dostać swojego opiekuna, który pomoże Wam odnaleźć się w pierwszych dniach w nowym mieście.
Jeśli chodzi o inne organizacje studenckie na uczelni, wiem, że można podziałać sobie w AIESEC jako wolontariusz.
Mobility is a lifestyle – o PODRÓŻACH
Moim głównym celem na Erasmusie były podróże i udało mi się w pełni go zrealizować: 15 miast w 6 różnych państwach w 4,5 miesiąca! Z każdą taką podróżą wiąże się masa wspomnień, które budują nie tylko Twojego Erasmusa, ale Ciebie samego. Czasami warto opuścić strefę komfortu, spakować plecak i zobaczyć kawałek świata, bo kiedy, jak nie teraz? Szczególnie, jeśli otaczają Cię ludzie, którzy są otwarci, spontaniczni i cechuje ich niekończący się #Wanerlust. Takich ludzi spotkałam właśnie na moim Erasmusie. Belgia jest tak małym krajem, że możesz zwiedzić niemalże każde miasto podczas weekendowego wypadu. Najbardziej polecam Antwerpię (przepiękne miasto portowe z najpiękniejszym dworcem jaki widziałam) oraz Brugge (równie bajkową i bardziej spokojną siostrę Ghent). Gdy pogoda dopisuje, warto wybrać się na piknik do nadmorskiego kurortu Oostende, a jeśli chcesz odpocząć od miejskiego zgiełku, polecam Ardennes. Najlepszą formą transportu jest pociąg. W weekendy studenci mają taniej nawet do 50%! Warto także odwiedzić belgijskich sąsiadów, z czego moim faworytem jest Luxembourg!
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o studiowaniu w mieście, które zwą najlepiej skrywanym sekretem Europy, napisz do mnie śmiało: joanna.zajac46@gmail.com
Pozdrawiam ,
Asia Z.