Gdzie ja jestem?! To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy wysiadłam z autobusu na dworcu w małym niemieckim miasteczku o nazwie Pforzheim. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że 5 miesięcy później będę opuszczać to miejsce ze łzami w oczach. Pytanie „Dlaczego Pforzheim?!” -usłyszałam wielokrotnie. Nie jest to aż tak oczywisty wybór jak Berlin, Aachen czy Frankfurt i tak naprawdę była to zupełnie przypadkowa decyzja, której jednak nie zamieniłabym na żadną inną. Mogłabym się rozwodzić przez 10 stron, dlaczego warto jechać na Erasmusa i przez kolejne 10, dlaczego warto spędzić go akurat w Pforzheim, ale postaram się trochę ograniczyć i zostawić Wam trochę miejsca na samodzielne odkrycie, co taki wyjazd ma do zaoferowania.
1. Uniwersytet: Fachhochschule Pforzheim
Niewielki uniwersytet, składający się z trzech fakultetów: Business School, School of Engineering i School of Design. Oferuje on ogromną ilość kursów w języku angielskim (International Study Program), a co więcej istnieje możliwość mieszania języków wykładowych. Zajęcia były ciekawe (niebo a ziemia, jeśli chodzi o różnicę między moim uniwersytetem a FH), a prowadzący oprócz wykładów prowadzili również swoje własne działalności, co powodowało, że zamiast na teorii skupiali się na praktyce. Studentami zagranicznymi zajmuje się International Program Office, którego pracownicy znali nas z imienia, nazwiska, kraju pochodzenia i troszczyli się o nas na każdym kroku, wysyłając maile, organizując Welcome Days, Farewell, European Day i wycieczki. Na początku semestru dostawaliśmy legitymację studencką (opłata ok. 70 euro), która była również biletem na komunikację miejską. W specjalnych automatach wpłacało się na nią pieniądze na ksero i stołówkę, w której obiad kosztował ok. 2,5-3 euro. Uczelnia otwarta była 24/7 i aby korzystać z pracowni komputerowych i innych miejsc przeznaczonych dla studentów wystarczyło przyłożyć legitymację do specjalnych czytników.
2. Kurs języka niemieckiego
Brałam udział w bezpłatnym kursie przed semestralnym (od A1 lub A2+). Polecam, ponieważ nie tylko poduczycie się trochę języka, ale również wtedy odbywa się największa integracja między obcokrajowcami. W ciągu semestru jest możliwość kontynuacji nauki ( 5 godzin tygodniowo!).
3.Akademik: Kepler Studentenwohnheim
Jak mieszkać to tylko w Keplerze! Akademik położony około 10-15 minut na nogach od uczelni. Miesięczna opłata wynosi 220 euro (jednak trzeba było zapłacić za pół roku z góry+ kaucja 660 euro). Kepler oferuje pokoje jednoosobowe z łazienką, dużą wspólną kuchnię, pralnie, siłownie, salki do nauki, plac grillowy, salkę z piłkarzykami, ping-pongiem i ogromny taras na dachu. Warto dużo wcześniej złożyć aplikację (nawet pół roku)! Pokój jest umeblowany, brakuje jednak pościeli, którą można łatwo załatwić od osób, które wyjeżdżają po poprzednim semestrze (często nawet zostawiają swoje rzeczy w tzw. trójkącie bermudzkim koło windy na parterze i można sobie brać co się chce). Na moim piętrze byli praktycznie sami obcokrajowy, głównie z Indonezji, Indii, Korei Południowej i Turcji. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, czy to na wspólnym gotowaniu, wieczornej grze w karty czy przy grillu na dachu.
4.Życie studenckie
W Pforzheim jest kilka klubów i barów, m.in. Irish pub z cotygodniowym karaoke, na którym można spotkać większość znajomych. Jednak i tak najlepiej wspominam imprezy organizowane przez uczelnię lub przez nas samych. Na początku semestru mieliśmy Welcome Days, gdzie ISO wyjaśniło wszystkie kwestie związane ze studiami, a organizacje studenckie tj. Commeo i Gemini zajęły się imprezami. Brałam udział chyba we wszystkich wydarzeniach podczas WD i potem w trakcie semestru (bbq, drink&talk, buddy meeting, Newie Party!). Czymś, co zapamiętam do końca życia jest na pewno Olympia, czyli taka gra na uczelni, w której byliśmy podzieleni na grupy i mieliśmy różne zadania do wykonania. Jedno z nich to ułożenie najdłuższego sznura z ubrań, gdzie za każdą osobę rozebraną do zera dostawaliśmy bonus. Żeby nie paradować kompletnie nago dostaliśmy gazety. Oprócz tego były też Beer Pong, jazda przez korytarz na wielkiej pufie, czy kalambury. W akademiku Hindusi organizowali Holi i Diwali Festival, mieliśmy też coroczny International Dinner na 3. piętrze, amerykanie robili ogniska, na których piekliśmy pianki, a meksykanie codziennie zapraszali na domówki z Tacos. Mimo że Pforzheim jest małe, to tak naprawdę nigdy się nie nudziliśmy.
5.Podróże
Gemini na Hochschule organizowała dużo wycieczek (Stuttgart, Konstanz, hiking in Black Forest, Frankfurt), oprócz tego sam uniwersytet oferował dużo wyjazdów, np. do fabryki BMW, giełdy we Frankfurcie, a na koniec zabrali nas na 4 dni do Berlina, (za uwaga!) 20 euro. Jeśli chodzi o środki transportu, to w przypadku Deutsche Bahn opłaca się podróżować w grupach 5 osobowych, jest też Wochenendeticket. W okolicy jest mnóstwo urokliwych miasteczek tj. Heidelberg, czy Karlsruhe. Samo Pforzheim do najpiękniejszych nie należy, ponieważ było zniszczone podczas wojny, ale jest bardzo dużo parków nad rzeką, Wildpark i Black Forest, gdzie można fajne spędzać czas. Bilety autobusowe od 1 euro można kupić w Postbus, Fernbus, Megabus (coś jak Polski Bus). Można również znaleźć tanie loty z Karlsruhe Baden, albo korzystać z bla-bla car. Możliwości jest mnóstwo, bo Pforzheim leży bardzo blisko granicy z Francją (szczególnie polecam oddalony o ok. 2 godziny Strasburg) i Szwajcarią. Podróż do Brukseli zajęła nam tylko kilka godzin.
6.Koszty
Szczerze to myślałam, że będzie gorzej, aczkolwiek jestem raczej oszczędną osobą. Grant i pieniądze, które wydaję normalnie w Krakowie wystarczyły na pokrycie kosztów życia, podróży, a i imprez sobie nie odmawiałam. Można też podczas zameldowania w urzędzie miasta poprosić o Begruessungsgeld i dostaniecie 120 euro na wstępie za wybranie Pforzheim jako miasta na studia. Szczególnie ważnym wydarzeniem dla polaków, którzy są zdania, że dzień bez mięsa to dzień stracony są imprezy organizowane przez uniwersytet o charakterze „all you can eat” za 3 euro. W okresie ramadanu można się też załapać na darmowy obiad w meczecie 🙂 Zakupy najlepiej robić w Aldi albo Lidlu (uwaga sklepy w Niemczech są zamknięte w niedziele). Ceny jedzenia nie różnią się znacznie od polskich.
7.LUDZIE <3
Najlepsza część Erasmusa to oczywiście ludzie, bez których to po prostu nie byłoby to samo. Mimo że minęło już 7 miesięcy od mojego powrotu to wciąż utrzymuję stały kontakt z większością osób, mam już za sobą jedno reunion i następne nadchodzi w marcu. To, co wyniesiecie z takiego wyjazdu zależy tylko i wyłącznie od Was samych. Jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że po powrocie nic nie będzie takie samo i pierwsze co zrobicie to sprawdzicie gdzie i kiedy możecie jechać znowu. Once Erasmus, always Erasmus!