Od czego by zacząć…
Hej, na imię mam Patrycja i jestem na ostatnim roku studiów magisterskich na kierunku Zarządzanie Zasobami Ludzkimi na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Na swoją półroczną przygodę z programu Erasmus + wybrałam się do Włoch, a konkretniej do miasta na północy Włoch – do Turynu. Była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu! Uważam, że każdy student powinien chociaż raz, wyjechać po za granice naszego kraju, by doświadczyć tak wspaniałych przygód, jakie zaraz tu opisze.
Miasto Fiata, Lavazzy i Juventusa
Dlaczego wybrałam Turyn? To pytanie ma dobrą odpowiedź. Wybierając miasto, w którym przyjdzie mi mieszkać 5 miesięcy kierowałam się krajem. Moim marzeniem zawsze była Francja. Jednak z dostępnych miast we Francji spodobało mi się tylko jedno, do którego niestety (stety) się nie dostałam. Na drugim miejscu postawiłam na Włochy. Szukałam miasta, w którym będzie mało turystów i będzie posiadało dużą ilość muzeów. Kierując się tymi kryteriami i obrazkami na Pintereście padło na Turyn! Dostałam się! Od pierwszego dnia pobytu nie było ani sekundy żalu. To było moje miasto. TO miasto. Zakochałam się w nim już w pierwszym tygodniu, chociaż początki adaptacji i rozłąka z rodziną i przyjaciółmi były ciężkie. Jednak wiedziałam, że ta zmiana przyniesie mi rozwój i niezapomniane wspomnienia.
Miasto Turyn jest idealne dla osoby, która chce zaznać kultury, spokoju oraz rozrywki. Mimo że w tym miejscu mieszka około milion osób, nie odczuwa się tego. Jest mnóstwo wspaniałych uliczek, którymi można spacerować bez końca. Parki, w których można urządzać pikniki ze znajomymi. Mnóstwo wspaniałych i ciekawych muzeów, gdzie przy wykupieniu karty muzealnej za około 28 EUR można zwiedzać każde, bez limitu przez okrągły rok! Turyn jest również bardzo przyjazny dla studentów. Duża ilość czytelni oraz stołówek. Na przełomie czerwiec/lipiec w jednej czytelni spędziłam więcej czasu, niż w swoim mieszkaniu. Po części dlatego, że na zewnątrz było 40 st., ja nie miałam klimatyzacji, a czytelnia takim urządzeniem dysponowała i można było korzystać za darmo cały czas. No może nie cały czas – w godzinach otwarcia biblioteki.
Ludzie? Jak to Włosi. Uśmiechnięci i przyjaźni. Tylko trzeba przywyknąć do ich stylu bycia. Oni zawsze mają czas. Dla mnie na początku to było coś do czego musiałam się przyzwyczaić. Lubię mieć rzeczy zorganizowane, na czas i na swoim miejscu. Za to dla Włochów czas płynie wolniej. Nie pali się, po co się spieszyć. Natomiast na uczelni prowadzący pomagają studentom i proponują kolejne terminy popraw, jeżeli dużo osób nie zdało egzaminu. Chętnie posiedzą dłużej po zajęciach, żeby porozmawiać.
Moje 11m2 W turynie
10 lutego rozpoczęła się moja przygoda studiowania na włoskiej uczelni, w miasteczku, na północny kraju. Przed lotem ze stresu nic nie mogłam zjeść. O 12 miałam wylot, a o 17 byłam już w moich 11m2. Mieszkanie pomogła mi załatwić koleżanka z polskiej uczelni, która również wybrała Turyn, jako miejsce wymiany. Mieszkałyśmy koło siebie na poddaszu w kamienicy w centrum miasta. To może brzmieć magicznie, jednak przy upałach 40 st. w połowie lipca nie ma nic gorszego niż zakwaterowanie na poddaszu. Miałyśmy 15 min piechotą do dworca kolejowego, 30 min piechotą do dworca autobusowego, 5 min na nogach do najbliższych sklepów i około 30 min tramwajem na uczelnie. Przy wyborze mieszkania kierowałyśmy się głównie lokalizacją. Nie istotny był metraż, warunki, czy też cena. Oczywiście cena była ważna, ale zależało nam na tym, żeby było wszędzie blisko, co skutkowało możliwością zrezygnowania z dodatkowych wydatków, jakich była komunikacja. Nie potrzebowałyśmy jej.
Mieszkałam sama. Chociaż za ścianą, szerokości cienkiej książki, przez którą wszystko było słychać, mieszkała wspomniana wcześniej koleżanka. Otwierając drzwi od razu wchodziło się na kuchnie, obok była łazienka, a za nią materac położony na paletach. Moment wejścia do mieszkania i podpisania umowy z właścicielką był kluczowy. W jednej sekundzie posiadałam na wynajem mieszkanie we Włoszech! To było nierealne. Po chwili kiedy właścicielka wyszła z MOJEGO mieszkania wzruszyłam się i zaczęłam dzwonić do wszystkich bliskich, których pożegnałam w Polsce. Po serii rozmów telefonicznych zaczął się obchód mojej nowej dzielnicy. Można powiedzieć, że przeżyłam lekki szok kulturowy, ale byłam na niego przygotowana.
Dollar dollar bills y’all
Kwestia finansowa! Bardzo ważna sprawa dla wielu osób, nie wyłączając w tym mnie. Tutaj lubię, jak ktoś podaje szczegóły, konkrety, surowe mięso. Ja uwielbiam liczyć swoje wydatki. Znam dokładną (przybliżoną) kwotę, którą wydałam w ciągu 5 miesięcy pobytu we Włoszech. Tak, więc podaje wszystko na tacy:
Przychód: W tamtym czasie byłam w dość dogodnej pozycji. Otrzymywałam, nie tylko grant (450 EUR/msc), ale też stypendium rektorskie (900zł/msc) oraz stypendium socjalne (700 zł msc):
= 1600 zł +450 EUR = 822 EUR/miesięcznie
Wydatki miesięcznie:
Mieszkanie czynsz: 350 EUR
Mieszkanie rachunki: 30 EUR
Jedzenie – średnio: 184 EUR
Inne (zwiedzanie, kosmetyki) – średnio: 200 EUR
W przybliżeniu cały mój wyjazd kosztował: 4700 EUR
Dolce far niente, o…?
Na początku bałam się wyjść ze swojej strefy komfortu. Podobało mi się moje bezpieczne gniazdko na 4. piętrze kamienicy. Nie chciałam z niego wychodzić. Pierwsze dni, może nawet tygodnie ciężko mi było się przełamać. Lubiłam chodzić sama uliczkami Turynu. Mając takie nastawienie, bardzo cieszyłam się, że miałam koleżankę za ścianą, która wyciągała mnie na różne wydarzenia. Po pewnym czasie już sama inicjowałam wyjścia, wycieczki oraz różne integracje.
Na takich wyjazdach bardzo ważnym aspektem są ludzie. Jeżeli spotkasz takich, przy których dobrze się czujesz i mają podobne cele do Twoich, to już wygrałeś/aś cały wyjazd. Mogę powiedzieć, że w moim przypadku, tak też się stało. Poznałam 4 wspaniałe dziewczyny, z którymi zwiedziłam wiele cudownych miejsc oraz spędziłam sporo niezapomnianych chwil. Z 2 udaje się utrzymywać kontakt do dzisiaj mimo dzielących nas kilometrów i codziennego zabiegania.
Dzięki zniżkom otrzymanych za pomocą karty ESN (10 EUR) mogłam taniej latać i jeździć Flixbusami do różnych lokalizacji. Zwiedziłam Monaco, Cannes, Nice, Genewę, Genua, Mediolan, Bergamo, Wenecje, Palermo oraz Maltę. Bardzo jestem wdzięczna, za miejsca, które udało mi się zobaczyć, jednak jedyne czego żałuje to to, że nie udało mi się zwiedzić ich więcej. Turyn dysponuje lotniskiem, oddalonym o około 30-40 min od centrum, jednak większą różnorodność miejsc docelowych można otrzymać wylatując z lotniska w Bergamo (ok. 3h od Turynu Flixbusem).
Wolny czas w Turynie można spędzić na wiele sposobów. Organizacja ESN działa i zrzesza zagranicznych studentów. Ja osobiście lubię organizować wszystko na własną rękę. Mało korzystałam z propozycji organizacji. Jednak słyszałam od znajomych same dobre opinie o wydarzeniach przez nich urządzanych: wyjścia do kina, pub crawl, spotkania integracyjne, wyjazdy w góry, wycieczki do sąsiadujących miast.
Miasto Turyn ma w sobie wiele do zaoferowania. Dużo jest widoczne od razu, jednak część jest ukryta i trzeba odrobiny chęci, by to odkryć. Samo miejsce jest czarujące. Architektura, parki, rzeźby, restauracje, miejsca spotkań, butiki, uczelnia. To wszystko się cudownie komponuje. Mieszkając tam czujesz się, jak główna postać z pełnometrażowego, kasowego filmu.
Must go to
Miejsca, które aż proszą, żeby je zobaczyć:
- Palazzo Reale
- Palazzo Carignano
- Mole Antonelliana
- Chiesa di Santa Maria del Monte dei Cappuccini
- Palazzo Madama
- Palazzo Carignano
- Villa della Regina
- Duomo di Torino e Cappella della Sacra Sindone
- Museo Egizio
- Museo Nazionale del Cinema
- Armeria Reale
- MAO – Museo d’Arte Orientale
- Centro Storico Fiat
- Museo Lavazza
- Museo di Anatomia Umana
- Basilico di Superga
Jakieś rady?
Tak!
Kup od razu kartę muzealną! Ja kupiłam dopiero w połowie wyjazdu i nie zwiedziłam wszystkich muzeów, które bardzo chciałam.
Kup kartę ESN i podróżuj! Trzeba wykorzystać ten wyjazd na maksa. Później będziemy mieli co opowiadać wnukom.
Weź mniej ciuchów! Ja pojechałam na semestr letni. Wzięłam stanowczo za dużo ciuchów. W zamian mogłam wziąć bardziej istotniejsze rzeczy, które później na miejscu niepotrzebnie kupowałam.
W pigułce
Z całego serca polecam Turyn, jako miasto do wyjazdu zagranicznego z programu Erasmus+. Możesz poczuć się tam, jak w drugim domu. Jego lokalizacja jest idealna. Łatwy i szybki dostęp do wielu miejsc w Europie. Bogata oferta pozycji do zwiedzania, różnorodne możliwości spędzenia wolnego czasu. Spokojne, urokliwe miasteczko, przytulone do Alp, na północy Włoch. Pocztówka sama się piszę. Tam można odpocząć, rozwinąć się, spotkać niezwykłych ludzi i poznać wspaniałą kulturę, z której słyną Włosi: Dolce far niente.
Ci vediamo a Torino
Chcesz dowiedzieć się więcej o Erasmusie we Włoszech? Zapraszamy na naszą mapę wpisów, gdzie możesz znaleźć inne ciekawe miejsca na wymianę!