W drugiej części zawarte jest więcej informacji o podróżowaniu po Chinach, dostępności produktów czy też egzaminach, które musiałam zdać przed powrotem do Polski. Przeczytacie tu również o tym, co koniecznie musicie zapakować do walizki przed wyjazdem oraz o tym, co warto posiadać w pokoju w akademiku na południu Chin. Mam nadzieję, że zapamiętaliście co nieco z pierwszej części mojego artykułu i dalsza lektura sprawi Wam przyjemność i uśmiechniecie się czytając o moich przygodach.
Pewnego dnia obudziło nas pukanie do drzwi na których wisiała kartka z informacją, że mamy dwa dni na wyprowadzkę, gdyż nasz akademik jest przeznaczony do wyburzenia. Jak obiecali, tak zrobili, budynek zniknął w przeciągu dwóch dni. My dostałyśmy pokój w lepszym stanie jednakże, jak się później okazało, z nieproszonymi lokatorami. Kilkucentymetrowe latające karaluchy! W moim pokoju! Na szczęście pozbyłyśmy się ich szybko i skutecznie. Co ciekawe, nasza łazienka znajdowała się na balkonie, a naprzeciwko był akademik chińskich chłopaków, wysiadujących z lornetkami każdego wieczoru. Pranie schło kiepsko, czasem zacinało, ale co z tego, skoro w końcu zamontowali upragnioną klimatyzację. Powiem szczerze, że nigdy nie pomyślałabym, że powiew zimnego powietrza mnie tak ucieszy. Pamiętam jak dziś, wdrapałam się na swoje piętrowe łóżko, poprawiłam moskitierę i w końcu mogłam okryć się śpiworem, bo w pokoju było TYLKO 20 stopni. Długo się nie cieszyłam – rano wstałam chora.
Pamiętajcie, aby wyjeżdżając na wymianę do Chin, wziąć ze sobą porządną torbę leków. Najbardziej przydatne moim zdaniem są: antybiotyki, leki na problemy żołądkowe, bandaż elastyczny, czy też tabletki na ból gardła i przeciwbólowe. Miałam parę nieciekawych przygód w Chinach: skręcona kostka, którą leczyłam sama nastraszona przez innych opieką medyczną w Azji, problemy z krtanią, czy też wizyta u dentysty. Nie wiem jak udało mi się dogadać ze stomatologiem, ale zdołaliśmy wyleczyć ten ząb, co trzeba. Oczywiście udałam się do profesjonalnej kliniki stomatologicznej. Odradzam wizyty u ulicznych stomatologów, nie wygląda to zbyt higienicznie. Wracając do klimatyzacji, jest ona niezbędna, jeśli chodzi o wysypianie się w południowych Chinach. Zaraz po przyjeździe warto zaopatrzyć się w materac. Łóżka w nowym akademiku przywitały nas gołymi deskami. W Nanningu bardzo popularne było spanie na bambusowych matach. Zakupiłam, ale nie polecam.
Jeśli chodzi o zakupy, to osiedlowe sklepiki są na każdym rogu. Można w nich zakupić rzeczy pierwszej potrzeby. Na większe łowy można wybrać się do Walmartu, czy też Carrefoura. Jeśli chodzi o ceny, chińskie produkty są bardzo tanie, natomiast te importowane są zdecydowanie droższe. Dostępność do orientalnych owoców, czy też warzyw w niskich cenach jest ogromnym plusem dla spragnionych egzotyki. Ciężko dostępne jest zagraniczne pieczywo. Chińskie bułki i chleby nie mają za wiele wspólnego z naszymi. Nic dziwnego, że Chińczycy nie jadają kanapek na śniadania, a ich system żywieniowy całkowicie różni się od naszego. Zarówno ,,chińszczyzna”, którą spotykamy na każdym rogu w Polsce, zdecydowanie odbiega od tej prawdziwej. Na miejscu możemy naprawdę zjeść pyszne posiłki w niskich cenach.
Jeśli zapragniecie zjeść coś bardziej przypominającego nasze jedzonko, popularne fastfoody są również dosyć zaludnione w Chinach. KFC, McDonald’s, czy też Pizza Hut mają w ofercie większość klasycznych produktów, jednak w menu można znaleźć także typowo azjatyckie kombinacje. Istnieje również wiele restauracji kreujących się na te europejskie, jednakże jedzenie w nich jest zdecydowanie droższe niż w knajpkach serwujących chińskie potrawy.
Zapewne ciekawi Was, jak wyglądały egzaminy. 3 dni testów, ustny egzamin i takim oto sposobem został nam tydzień wolnego, który spędziłyśmy na spacerowaniu po mieście i kampusie.
Podczas semestru, w przerwach od zajęć, czy też długich weekendach udało się nam troszkę zwiedzić. Podróżowanie po Chinach pociągami i busami nie należy do najdroższych. Akurat w nasze święta Wielkiej Nocy wypadł długi weekend. Nie zastanawiając się długo, postanowiłyśmy skorzystać z pięknej i słonecznej pogody. Plan był prosty: plaża, zimne picie i pikantne jedzenie. Wybrałyśmy się do Beihai, spokojne miasteczko na południu Chin z dostępem do Zatoki Tońkijskiej.
Zarezerwowałyśmy hostel, kupiłyśmy bilety na pociąg i wyruszyłyśmy na upragnione leżakowanie na piasku. Podróż przebiegła bez problemu i niewiele później, ubrane w bikini powędrowałyśmy na plażę. Łapiąc promienie słońca, liczyłyśmy na chwilę relaksu i spokoju tym bardziej, że plaża była praktycznie pusta. Nie nacieszyłyśmy się zbyt długo błogą ciszą… Gdy tylko miejscowi dowiedzieli się o naszej obecności (plotki chyba szybko się rozchodzą), postanowili pooglądać nas z bliska. Nie ukrywam, że głównymi zainteresowanymi byli mężczyźni, którzy zaciekawieni naszą urodą wchodzi za nami w ubraniach do wody. No cóż, byłyśmy już do tego przyzwyczajone, więc do hostelu wróciłyśmy dopiero, gdy nasza skóra się zarumieniła. Jedzenie pyszne, pogoda wspaniała, no ale jak to Wielka Niedziela bez wizyty w kościele? Wraz z jedną koleżanką wybrałyśmy się w poszukiwaniu świątyni. Miasto okazało się naprawdę ciekawe i przepełnione turystami, tym bardziej cieszył nas fakt, że mamy obok hostelu pustą plażę. Znalazłyśmy również kościół. Mszy nie było, ale udało nam się pomodlić i porozmawiać z paroma Chińczykami. Brakowało mi jednak domowej atmosfery i święconki z koszyczka, jedyne co mi pozostało to makaron i woda z kokosa.
Kolejnym naszym wyjazdem był wypad do Guilin i Yangshuo. Przepiękne miasta, również na południu, słynące z pięknych gór i jezior.
Udało się nam załatwić fajny, tani hostel, przyjaźnie nastawiony do obcokrajowców. W pokoju mieszkałyśmy z około 70-letnim Anglikiem, który wiele lat uczył angielskiego w Chinach. Jego doświadczenie i ciekawe historie były ogromnie motywujące i dały nam tak zwanego kopa do działania. Kolejnym współlokatorem okazał się 20-latek ze Stanów Zjednoczonych, który zaproponował nam wspólne zwiedzanie miasteczek.
Widoki zapierały dech w piersiach, tak samo jak wilgotność oraz upał, które potrafiły wymęczyć podczas wspinaczek, czy też spacerów po malowniczych parkach pełnych dzikich małp. Będąc w Chinach nie wyobrażam sobie nie zobaczyć tych wspaniałych jaskiń, czy też przepływu bambusową tratwą po rzece Li. Zdecydowanie bardziej polecam zwiedzanie i podróże do mniejszych miast, gdyż mają one w sobie urok i spokój, których brakuje wielkim metropoliom takim jak Pekin czy Szanghai. Dostrzec można proste życie Chińczyków i doświadczyć wiele uśmiechu i szczodrości.
Tak jak wspomniałam, podróżowanie po Chinach nie jest wielkim obciążeniem dla kieszeni, ale dodatkowo istnieje możliwość znalezienia naprawdę tanich biletów lotniczych do całej Azji. Podczas chińskiego nowego roku, studenci mają dużo wolnego i większość z nich decyduje się wtedy na podróże: głównie na Filipiny, do Wietnamu, czy też Kambodży.
W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Zaobserwowałyśmy, że bilety do Polski są zdecydowanie tańsze z Hong Kongu niż z Chin, więc udałyśmy się tam w podróż pociągiem. Po kilku nocach stęsknione wsiadłyśmy w samolot do domu.
Gdybym miała podsumować swój wyjazd i stwierdzić, czy było warto to zdecydowanie odpowiem, że OCZYWIŚCIE TAK!
Jednym z moich celów było podniesienie poziomu mojego języka oraz nabranie płynności w rozmowach po chińsku. Udało mi się to osiągnąć dzięki ciężkiej pracy i skupieniu. Jednak bez obaw, dziennie mieliśmy głównie tylko 3 godziny zajęć, więc przy poświęceniu popołudnia na naukę, wieczór można było wykorzystać na relaks w parku. Dodatkowo, weekendy są oczywiście wolne od zajęć, także można je spożytkować zarówno na podróżowanie, jak i na imprezowanie.
Po drugie, poznałam wiele wspaniałych ludzi z każdego zakątka świata, z którymi wciąż utrzymuję kontakt i na pewno planuję kolejne spotkania i podróże z nimi.
Kolejną rzeczą są wyjazdy. Zobaczyłam wiele wspaniałych miejsc, do których zapewne nie wybrałabym się, gdyby nie moja wymiana w Chinach. Zaobserwowałam jak wygląda życie Chińczyków, ich kultura, czy też obyczaje. Oczywiście, uczyłam się o tym na zajęciach, ale doświadczenie tego na własnej skórze było niesamowitym przeżyciem ze względu na to, jak wiele rożni nasze kultury.
Nauczyłam się też tego, że piękny i zadbany pokój nie jest potrzebny do pełni szczęścia. W Chinach rzeczy materialne nie liczą się tak jak w Europie, jest to powód dla którego Chińczycy każdego dnia są szczęśliwi, nawet gdy czegoś im brakuje. Aby Was nie wystraszyć dodam, że znajomi, którzy pojechali na inne uniwersytety, mieli świetne warunki mieszkalne. Możliwe, że to, co nam się przytrafiło jeśli chodzi o akomodację, to po prostu lekcja od życia, którą zdałyśmy na piątkę z plusem.
Mogę również powiedzieć, że wyjazd ten nauczył mnie samodzielności. Podróż na drugi koniec świata jest ogromnym wyzwaniem dla osób zżytych z rodziną. Oczywiście, na początku miałam ogromne problemy z tęsknotą, ale po jakimś czasie zaczynasz żyć azjatyckim życiem i pomimo tęsknoty cieszysz się tym, co Cię otacza.
Chciałabym Was bardzo zachęcić do skorzystania z możliwości wyjazdu do Chin. Zaraz po obronie mojej pracy licencjackiej zdecydowałam się zrobić sobie rok przerwy i wyjechać do Chin do pracy. Tam poznałam dziewczynę, która wyjechała na wymianę z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Także takie wyjazdy są na wyciągnięcie Waszej dłoni, nie zastanawiajcie się długo! Nie musicie znać chińskiego, interesować się tą kulturą, czy lubić ich kuchni.
Gwarantuję Wam, że po kilku dniach spędzonych w Chinach zostaniecie całkowicie wciągnięci i zakochani w tej kulturze.
Zapraszam do kontaktu, chętnie odpowiem na wszystkie pytania: olgamaj8@gmail.com