W tym artykule nie przeczytasz o górskich wspinaczkach, nie zobaczysz zdjęć z zalanych słońcem plaż ani nie pozazdrościsz mi znajomości z całego świata. Natomiast jeżeli chciałbyś zasmakować życia w bogatym i świetnie rozwiniętym kraju Europy Zachodniej, poczuć jak fajnie i przyjemnie żyje się w ultra tolerancyjnym i liberalnym miejscu oraz zdobyć PRAKTYCZNĄ wiedzę z zakresu Twoich studiów – zapraszam Cię do zapoznania się z moją relacją z pobytu na wymianie w Amsterdamie.
Do stolicy Holandii po raz pierwszy przyjechałem w kwietniu 2014 roku. Siedząc z przyjaciółką nad kanałem w samym sercu miasta, podziwiając legendarną zabudowę niderlandzkiego miasta, w oparach marihuany i otoczeniu tysięcy turystów, zakochując się w tej niewielkiej metropolii powiedziałem „Magda, kiedyś tu wrócę na dłużej”. Moje słowa spełniły się niewiele rok później, kiedy to w sierpniu 2015 rozpocząłem piątą już w swoim dorobku akademickim wymianę na Hogeschool Tio (University of Applied Sciences Tio).
O wysokim poziomie nauczania i wymagającej kadrze akademickiej w Holandii chyba słyszał każdy i przed wyjazdem na studia do tego kraju trzeba się z tym liczyć. Hogeschool Tio to mała, prywatna i niezwykle prestiżowa uczelnia. Jest to także placówka bardzo droga, bowiem regularni studenci za rok uczenia się płacą 12 tys. euro (uczestnicy wymian programu Erasmus+ są oczywiście zwolnieni z tej opłaty). Odzwierciedla się to jednak w wysokim standardzie wyposażenia, najlepszym programie nauczania oraz bardzo dobrych nauczycielach. Co prawda uczelnia oferuje tylko zajęcia na poziomie licencjackim, lecz akceptowani są także studenci z poziomu magisterskiego (jak ja). Do wyboru w języku angielskim oferowane są trzy moduły: tourism, hotel and event management oraz business studies (ja wybrałem hotel and event management). Do wyboru dwie lokalizacje: Amsterdam bądź mniejszy ale także urokliwy Utrecht. Szkoła szczyci się zorientowaniem na studenta i małą liczebnością grup, co faktycznie jest prawdą. Nauczyciele już od pierwszego dnia zwracali się do nas po imieniu (później okazało się, że w „pokoju nauczycielskim” wydrukowane są nasze zdjęcia wraz z imionami), a maksymalna liczba studentów na jednych zajęciach to 12 osób. Poziom nauczania jest wysoki, kładzie się duży nacisk na pracę samodzielną, prezentacje, zadania domowe. Semestr kończy się egzaminem praktycznie z każdego przedmiotu, a zakres materiału jest naprawdę obszerny.
Czy warto tak się męczyć na Erasmusie? Oczywiście, że tak. Jako student Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie na kierunku turystyka i rekreacja ze specjalizacją hotelarstwo i gastronomia jestem zawiedziony i rozczarowany programem nauczania oferowanym przez naszą rodzimą uczelnię, głównie z powodu braku przedmiotów praktycznych związanych z moją specjalizacją. Mam też wrażenie, że wykładowcy UEKu mają zakaz chwalić się swoim doświadczeniem zawodowym, przez co nigdy nie potrafię ocenić czy dana osoba jest ekspertem w nauczanym przedmiocie. W Holandii sprawa wygląda zupełnie inaczej, na pierwszej lekcji każdy nauczyciel szczegółowo opisuje przebieg swojej kariery zawodowej, dzięki czemu mogę być spokojny, że jest to osoba doświadczona i wie jak wykładaną wiedzę zastosować w praktyce. Oprócz tego, każdy przedmiot obejmuje zajęcia praktyczne (nawet noszenie talerzy, obsługę ekspresu do kawy, nalewanie piwa czy składanie serwetek w ramach przedmiotu technical restaurant skills) oraz wizyty w najlepszych amsterdamskim hotelach i restauracjach. W ramach wspomnianego przedmiotu mieliśmy także wykład o alkoholach. Myślicie, że na teorii się skończyło? Absolutnie nie! Uczelnia zorganizowała dla nas degustację piw, win i alkoholi mocniejszych (oczywiście w trzech różnych dniach). Zaproszono nas także do udziału w akademii barmańskiej! Projektem kończącym cały semestr był hotel and event week, w ramach którego razem z grupą około 80 studentów pojechaliśmy na północ Holandii, gdzie przez tydzień zupełnie niezależnie i samodzielnie prowadziliśmy własny hotel. Jako studenci musieliśmy objąć takie departamenty jak recepcja, restauracja, bar, służba pięter, dyrekcja generalna, finanse, zasoby ludzkie, public relations – czyli wszystkie działy, które egzystują w prawdziwym hotelu. Myślę, że przytoczone przeze mnie przykłady obrazują, jak mniej więcej wygląda nauka w tej amsterdamskiej szkole.
Po spełnieniu wszystkich obowiązków szkolnych pozostaje czas na rozrywkę, której w Amsterdamie pod dostatkiem. Przede wszystkim muzea. W stolicy Holandii odnajdziemy mnóstwo fantastycznych i niezwykle ciekawych muzeów, galerii oraz innych godnych uwagi zabytków. Polecam zakupić Museumkaart, która kosztuje 60 euro, jest ważna rok i upoważnia nas do darmowego wstępu do wszystkich placówek kulturalnych w całym kraju. Do innych miast dostaniemy się szybkimi i punktualnymi pociągami, ale jeżeli chodzi o poruszanie się po mieście – tylko i wyłącznie rower. Komunikacja miejska jest dość wolna (ze względu na zatłoczone przez turystów centrum), bardzo droga i niekiedy niepunktualna. Rower daje nam niezależność, jest tani (można kupić z drugiej ręki już od 10 euro), szybki no i przede wszystkim daje nam +10 punktów w procesie integracji ze społecznością lokalną. Miasto pokryte jest gęstą siecią ścieżek rowerowych, dzięki czemu na dwukołowcu jest bezpiecznie i przyjemnie. Dodatkowo stolica, jak i cały kraj, jest mała i płaska, zatem są to kolejne powody aby przesiąść się na rower.
Jeżeli chodzi o życie nocne – trzeba wiedzieć gdzie iść. Lokale w centrum miasta są bardzo skomercjalizowane i przepełnione turystami. Osobiście polecam jednorazowe bądź cykliczne wydarzenia organizowane raz na jakiś czas, zazwyczaj w różnych ciekawych miejscówkach. Warto dołączyć do interesujących nas grup na Facebook’u, poznać garść ludzi i wtedy rozpocznie się zabawa. O dobrze spędzony czas w Amsterdamie nie trudno, jest to prawdziwy tygiel kulturalny. Holendrzy wydają się nie rozróżniać rodzimych obywateli swojego kraju od przyjezdnych i płynnie przechodzą z holenderskiego na angielski, jeżeli jest taka potrzeba. Będąc Polakiem mieszkającym w Niderlandach trzeba przygotować się na traktowanie stereotypowe i patrzenie nieco z góry. Wierzę jednak, że właściwa osoba będzie potrafiła sobie z tym poradzić.
Jak już wspomniałem, Tio to mała uczelnia (około 500 uczniów), więc studentów zagranicznych było nas zaledwie 25 osób. Nie była to grupa zróżnicowana, 10 Hiszpanów, 10 obywateli Azji, 3 dziewczyny ze Skandynawii, 1 Kanadyjczyk. Mała grupa studentów zagranicznych to kolejny aspekt, który powoduje, że wymiana na Tio Amsterdam nie dostarczy typowego Erasmus experience. Nie ma organizacji zajmującej się studentami zagranicznymi, istnieje stowarzyszenie Cognatio organizujące imprezy i wycieczki, na które byliśmy zapraszani, ale osobiście wolałem bardziej alternatywne wydarzenia.
Oprócz tragicznej pogody należy także liczyć się z wysokimi kosztami życia. Średnio studenci za mieszkanie (pokój z kuchnią i łazienką) płacili 570 euro/mies. Można powiedzieć, że w tej kwestii ja miałem szczęście, bowiem zostałem umieszczony w mieszkaniu dwupokojowym (dla dwóch studentów), więc kosztowało mnie to jedynie 320 euro. Uczelnia pomaga w załatwieniu zakwaterowania korzystając z usług agencji Duwo. W ofercie dla studentów Tio dwa budynki: Science Park (wysoki standard, słaba lokalizacja) oraz Voorburgstraat (niski standard, dobra lokalizacja). Osobiście polecam drugą propozycję, z której ja skorzystałem ale naprawdę proszę przygotować się na absolutnie minimalny standard (łącznie z przerwami w dostawie Internetu kiedy pada deszcz czyli 70% standardowego holenderskiego czasu). W bezpośrednim sąsiedztwie Lidl, Albert Heijn (supermarket klasy premium), bardzo dobrze wyposażona siłownia (25 euro/mies.), poczta, kebab… Dojazd rowerem zarówno na uczelnię, jak i centrum miasta zajmuje ok. 20 minut.
Co ja uważam za największe korzyści z odbycia części moich studiów w Holandii? Przede wszystkim możliwość życia w fajnym, normalnym, przyjaznym i tolerancyjnym kraju, gdzie oprócz naturalnych różnic społecznych, wszyscy są równi. Mieszkańcy Niderlandów są pozytywnie nastawieni, życzliwi, cieszą się życiem, potrafią się uśmiechać i zagadywać do obcych ludzi. Podsumowując, muszę stwierdzić, że po tym jednym semestrze w Hogeschool Tio w Amsterdamie czuję, że moje przygotowanie zawodowe wzrosło co najmniej o 25%!
Karol Peszko
W razie pytań zapraszam do kontaktu mailowego pod adresem karolpeszko@gmail.com. W poprzednich latach odbyłem też wymiany w Atenach, Pradze, Warszawie i Gandawie, więc chętnie odpowiem także na pytania związane z tymi destynacjami.