Rok 2016. Ostatni, czwarty semestr studiów magisterskich. Zamiast pisać pracę dyplomową, stwierdziłam, że wyjeżdżam. Wyjeżdżam, by po raz „ostatni” poczuć klimat życia studenckiego. Wybór miejsca był dla mnie niezwykle trudny. Większość osób ma swoje wymarzone miejsca, w których chciałoby mieszkać. Ostatecznie sugerowałam się opinią znajomego, który znał Włochy tak dobrze, jak swój dom. Zaryzykowałam i zaaplikowałam do słonecznej Italii, a dokładniej Werony- La citta di Amore.
Sprawdzając wyniki rekrutacji, wciąż nie byłam pewna, czy pojadę, ale sukcesywnie załatwiałam wszystkie formalności począwszy od wyrobienia karty EKUZ, konta walutowego, czy podpisania umowy finansowej. Jak już kupiłam bilety lotnicze, to stwierdziłam, że nie ma odwrotu i jadę. Rzuciłam wtedy pracę- jeśli, ktoś z Was ma ten sam dylemat, co wybrać – Erasmusa, czy karierę zawodową, to w 100% jestem pewna, że Erasmus przyczyni się do Waszego przyszłego sukcesu!
Wracając do kwestii wymiany… Początki były ciężkie i bardzo intensywne, gdyż prowadziłam kilkudniowe życie na walizkach, czekając aż będą dostępne akademiki; nieustannie się gubiłam, mimo iż posiadałam mapę miasta; miałam barierę językową, która uniemożliwiała mi swobodną komunikację. Dodatkowo ilość formalności, którą trzeba było załatwić na uczelni i „włoskie godziny” otwarcia biur/banków/sklepów spowodowała, że musiałam się szybko przestawić na życie po włosku, by nie zwariować. W tym samym czasie trwał ORIENTATION WEEK, tydzień wielkiej integracji, codziennych wyjść na pizzę/ do winiarni oraz imprez trwających do samego rana, które były organizowane przez ESN VERONA– organizację zajmującą się przyjeżdżającymi studentami.
Wszystko fajnie i super, ale gdzie będę spać?
Z tym czekałam do ostatniej chwili. Mniej więcej tydzień przed wyjazdem dowiedziałam się, że uczelnia oferuje akademiki. Oczywiście, kto pierwszy ten lepszy. Na szczęście udało mi się. Wylosowałam 3-pokojowe mieszkanie z kuchnią, jadalnią i 2 łazienkami. Łącznie mieszkałyśmy w 7 osób i reprezentowałyśmy 4 różne kraje. Jeśli chodzi o wyposażenie kuchni, to wszyscy lokatorzy musieli się sami zaopatrzyć w niezbędne przyrządy do gotowania. Dodatkowo warto zabrać ze sobą koc/kołdrę, ja otrzymałam tylko cienkie narzuty, które w jeszcze zimowe noce były niewystarczające. W akademikach ogrzewanie działało tylko w dzień, a nocą wyłączali- do tej pory tego nie rozumiem. Oczywiście latem nie dało się wytrzymać – wtedy to była prawdziwa słoneczna Italia. Podsumowując, międzynarodowe towarzystwo, jak i mieszkanie w akademiku miało swoje plusy i minusy.
Edukacja i Erasmus – znajdź podobieństwa
Universita degli Studi di Verona to moja uczelnia, w której miałam 4 przedmioty w ramach programu Erasmus+, po angielsku i po włosku. W Weronie studiowałam na wydziale Ekonomii, zaś w polskiej uczelni byłam na kierunku finanse, rachunkowość i ubezpieczenia. Zgodnie z założeniami musiałam wrócić do kraju z 20 ECTS. Przedmioty ścisłe były za 6 lub 9 ECTS, językowe za ok. 2-4 punkty, w zależności od poziomu. Przed rozpoczęciem Erasmusa myślałam, że ustaliłam sobie perfekcyjny plan zajęć. Jednak po przyjeździe w pierwszym tygodniu chodziłam na wszystkie możliwe zajęcia, sprawdzając, które mi odpowiadają. W rezultacie cały mój Learning Agreement został zmieniony. Jeśli chodzi o poziom nauczania, to chyba zależy do jakiej grupy się trafi. W mojej byli tylko Erasmusi, więc za dużo od nas nie wymagali. Co ważne, każdy przedmiot był dwa razy w tygodniu po 1,5h – przynajmniej u mnie tak było. Obecność teoretycznie była obowiązkowa, ale wykładowcy nie robili z tym większych problemów. Wystarczyło, że przed sesją odpowiednio wcześnie zaczęłam się uczyć, a nawet miałam kilka nieprzespanych nocy, by zdobyć wymagane punkty ECTS. Najlepiej z całego mojego programu edukacyjnego oceniam zajęcia z języka włoskiego. Startowałam z zerową wiedzą, a skończyłam z certyfikatem na poziomie A2- dla mnie to był mały sukces. ~Parli Italiano?
To, czym właściwie jest Erasmus?
Dla mnie Erasmus to przede wszystkim ludzie. Ludzie pochodzący z różnych miejsc na ziemi oraz mający swoje tradycje i zwyczaje. Przebywając z nimi, nauczyłam się postrzegać inaczej świat. Brzmi to banalnie, ale tak właśnie było. Tworzyliśmy wielką ekipę, spędzaliśmy razem czas, jedliśmy wspólnie posiłki, biegaliśmy razem, w skrócie żyliśmy, jak przyjaciele. Na Erasmusie nie ma takiego pojęcia, jak „ ja”, jest zawsze „my”. Erasmus rozwija umiejętności miękkie i uczy współpracy.
Erasmus to także idealna okazja do podróżowania i poznawania danego państwa od strony kulinarnej. Przez te 5 miesięcy udało mi się zwiedzić ponad 20 miast i w każdym spróbować regionalnego jedzenia. Jako że wyjechałam w semestrze letnim, rezerwowałam bilety, zanim jeszcze zaczął się sezon turystyczny, gdyż ceny wtedy diametralnie rosły (polecam Flixbus i Megabus). Miejsca, które warto odwiedzić to: Neapol, Palermo, Rzym, Bolonia, Bari, Matera, Polignano a Mare, Wenecja oraz miasteczka wzdłuż jeziora Garda. Najpiękniejsze miasto we Włoszech- poza Weroną- to Matera. Będąc tam, poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie. Domy wykute w skale, spokój tam panujący, cisza i pustka. Chodząc tam, czułam się jak w muzeum. Z jednej strony wydawało się, że jest to umarłe miasteczko, z drugiej — dużo turystów przybywało, by zobaczyć miejsce, w którym nagrywana była „Pasja”. Najdziwniejsze miasto Włoch, o którym się mówi, że je pokochasz, albo znienawidzisz to Neapol. Przez tydzień odkrywałam niesamowite rzeczy, które się tam dzieją. Miasto to zdecydowanie różni się od pozostałych we Włoszech. Nie wiem, jak je opisać. Było po prostu dziwne, ale mimo to Neapol skradł moje serce.
Z perspektywy czasu myślę, że Werona jest idealnym miejscem na Erasmusa dla osób, które chcą dużo podróżować. W niedalekiej odległości od centrum znajduje się lotnisko, które ma dość bogatą ofertę tras. Pozostaje tylko zastanowić się, jaki będzie następny przystanek Twojej podróży.
Polska i Włochy- różnice kulturowe
Pierwsza zauważalna różnica to podejście do życia. Włosi nie spieszą się, są wyluzowani, otwarci i zawsze radośni. Kiedy wchodzisz do sklepu, zawsze usłyszysz uprzejme „Ciao!”. Minus, jaki się z tym wiąże to punktualność i terminowość. Spróbuj zarezerwować bilet powrotny do domu nie wiedząc, kiedy będziesz miał wyniki egzaminów, mimo że termin już dawno minął. Albo umów się z Włochem, który przyjdzie na czas. Impossibile! Być może powiedzenie, że szczęśliwi czasu nie liczą, w tym przypadku ma duże znaczenie.
Pory obiadowe… to coś, do czego nie mogłam się przyzwyczaić. Na wszystkich wycieczkach musiałam zastanawiać się, czy obiad zjem przed 12, czy po 17-18, gdyż pomiędzy tymi godzinami wszystkie restauracje w mniej turystycznych regionach były pozamykane. Jeśli chodzi o kulinarne pułapki językowe, to mogę przytoczyć dwie. W pizzerii chcąc pizzę pepperoni, otrzymasz pizzę z papryką, a nie ze słynnym salami. Natomiast w kawiarni zamawiając latte, oczekując kawy z dużą ilością spienionego mleka, barista poda Ci ciepłe mleko. Mina osoby chcącej napić się po ciężkiej erasmusowej nocy lekko pobudzającej kawki… musicie sobie to wyobrazić! 😀
Czy warto? -> Once Erasmus Always Erasmus
Dla mnie zdecydowanie tak. Erasmus, mimo wszystko wpłynął na moje życie. Po powrocie do kraju zrekrutowałam się do ESN UKSW, by wciąż mieć styczność z tymi ludźmi. Chciałam sprawić, by ich Erasmus w Polsce był także niezapomnianą przygodą. Dodatkowo uzależniłam się od podróży, nie ma dnia, w którym nie sprawdzam biletów lotniczych i nie wyszukuję ciekawych miejsc na świecie.
A według Ciebie warto?
Chętnie odpowiem także na indywidualne pytania. Pozostawiam Wam mojego maila: gryczkaanna@gmail.com
Anna Gryczka