Czy myśleliście kiedykolwiek o wyjeździe na wymianę w tak odległe, ciepłe miejsce usytuowane na krańcu Europy, jakim jest Portugalia? Wyjazdy w tamte okolice kojarzyły się do niedawna raczej tylko z wakacjami i to stosunkowo drogimi. Na wyprawę tak daleko autem mogłoby braknąć urlopu i determinacji, a tanie linie lotnicze z Polski do niedawna tam nie zaglądały. Ja miałam to szczęście, że mogłam wyruszyć do Portugalii na troszkę dłużej, bo aż na 3 miesiące, dzięki programowi Erasmus i praktykom studenckim. Korzystając z ofert posiadanych przez Akademickie Centrum Kariery udało mi się znaleźć ciekawą ofertę praktyk w organizacji pozarządowej Clube Intercultural Europeu, mieszczącej się w Centrum Lizbony. Zaaplikowałam, dostałam pozytywną odpowiedź od pracodawcy i już mogłam kupować bilet!
Wyjazd do Lizbony był moją drugą wymiana, gdyż półtora roku wcześniej byłam na Erasmusie w Chorwacji. Jednakże zaraz po przylocie do Lizbony zauważyłam, że myliłam się myśląc: „Jestem doświadczona w życiu za granicą i przygotowana na nową przygodę”. Bo co tak naprawdę mogło mnie zaskoczyć? Przecież zarówno Portugalia, jak i Chorwacja leżą w południowej Europie, posiadają wspaniałą pogodę, ich mieszkańcy są mili, weseli, wydają się mniej zestresowani niż Polacy i po prostu cieszą się życiem. Oczywiście wszystko to okazało się prawdą, w zasadzie to by było na tyle podobieństw.
Po przybyciu do Lizbony znajomi pytali o to, co najbardziej mnie zachwyciło w tym mieście. Po trzech miesiącach życia tam mogłabym wymienić wiele rzeczy albo powiedzieć po prostu:„Wszystko!”, ale wybierając tę najważniejszą rzecz, którą odkryłam już w pierwszych minutach mojego życia w Lizbonie i która trwała przez cały mój pobyt była otwartość Portugalczyków i ich chęć do pomocy. Ponieważ w Lizbonie nie znałam kompletnie nikogo przed przylotem i posiadałam tylko dwa adresy (mieszkania i pracy), do których mniej więcej wiedziałam jak się dostać, musiałam polegać jedynie na sobie i na ludziach, którzy mnie otaczali. Z radością muszę przyznać, że otwartość i gościnność Portugalczyków nigdy mnie nie zawiodły. Ponadto bardzo często zwykła pomoc przy zakupie biletu, wskazaniu drogi czy pytanie: „A co to tak w ogóle jest?” w sklepie przeistaczały się w dość długą rozmowę o moim pobycie w Portugalii i o Polsce. Portugalczycy mieszkają na krańcu Europy (tak pięknym i różnorodnym, że nie podróżują zbyt dużo), więc byli bardzo ciekawi polskiej kultury.
Na kolejne, typowe pytanie, które mi zadawano, a mianowicie o podstawową różnicę między Krakowem a Lizboną, moja odpowiedź była natychmiastowa: wielokulturowość! W Krakowie może się wydawać, że jest dużo obcokrajowców, jednakże są to głównie turyści z Europy, którzy przyjeżdżają, zwiedzają najbardziej popularne miejsca i znikają. Lizbona jest kompletnie inna pod tym względem. Oczywiście turystyczne miejsca takie jak główna ulica – Rua Augusta, dzielnice Baixa i Chiado, są przepełnione turystami, ale jeśli zdecydujesz się skręcić w mniej znaną ulicę, możnesz zauważyć, że nie tylko rdzenni Portugalczycy-Europejczycy mieszkają w tym mieście. Lata posiadania przez Portugalię kolonii na kontynencie afrykańskim w bardzo wyraźny sposób widoczne są w stolicy kraju. Jednakże, co mnie bardzo zaskoczyło, tak duża wielokulturowość jest obecna praktycznie tylko w stolicy, pozostałe miasta nie wydają się tak różnorodne pod względem ich mieszkańców i kultury.
Jeśli chodzi o same praktyki, wybrana przeze mnie organizacja już od kilku lat współpracuje z ACK na UEK, więc dzięki temu miałam możliwość skontaktowania się z praktykantami z poprzednich lat. Osoby pracujące w Clube są bardzo miłe i z reguły otwarte, jednak głównie na początku miałam problemy z komunikacją, ponieważ w okresie maj-czerwiec byłam jedyną osobą, która nie mówiła w pracy ani po portugalsku, ani po francusku, a to te dwa języki dominowały. Mimo to z biegiem czasu i okazywaniem chęci w nauce portugalskiego udało nam się nawiązać kontakt.
Trzy miesiące spędzone na praktykach Erasmus w Lizbonie były jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym okresem w moim życiu. Dzięki temu, że pracowałam, a nie byłam na studiach wśród licznych studentów zagranicznych, miałam okazję poznać zarówno kulturę portugalską, jak i dużo mniej turystycznych miejsc, które znane są tylko lokalnym mieszkańcom. I choć wiele osób ostrzegało mnie, że na praktykach zagranicznych można czuć się samotnym, bo zdecydowanie trudniej znaleźć nowych przyjaciół, ja nie odczułam samotności. Mimo że ze względu na pracę nie miałam możliwości uczestniczyć we wszystkich licznych imprezach organizowanych przez obcokrajowców, to uważam, że spędziłam ten czas dużo efektywniej, wykorzystując każde wolne godziny po pracy na poznawanie miasta, a weekendy na podróże po Portugalii.
Kończąc mój wpis chciałabym serdecznie polecić wyjazd na praktyki zarówno tym, którzy już byli na Erasmusie, jak i osobom, które jeszcze nie odważyły się na zagraniczną przygodę w czasie studiów. Kontaktujcie się z ACK, wybierajcie pracodawcę i wyruszajcie zdobywać nowe doświadczenie, poznawać ludzi i podróżować.
Adeus!