[poprzedni odcinek]
Po południu, tego samego dnia wybraliśmy się na wycieczkę orientacyjną po okolicy. Trochę czasu zajęło nam, żeby znaleźć miejsce spotkania – niestety nasza słaba znajomość japońskiego znowu dała się we znaki. Po 20 minutach poszukiwania okazało się, że miejsce było niecałe 200 metrów od naszego mieszkania;) No cóż… pierwsze koty za płoty. Kiedy już dotarliśmy tam, gdzie być już powinniśmy od 15 minut, przywitała nas grupa, z która mieliśmy spędzić najbliższe miesiące. Szybkie przedstawienie się, próba zapamiętania wszystkich imion, która skazana była na porażkę i mogliśmy wyruszyć. Pierwszy przystanek centrum handlowe AEON MALL, który to stał się naszym przyczółkiem, miejscem zaopatrzenia w artykuły spożywcze, ciuchy i pozostałe najpotrzebniejsze artykuły. AEON MALL poznałem lepiej niż Galerię Krakowską 😉 Byłem tam zawsze kilka razy w tygodniu, a w każdy wtorkowy wieczór były fajne przeceny na żywność i można było tanio zaopatrzyć się na cały tydzień! Poza tym ważną rzeczą była klimatyzacja, co miało szczególne znaczenie w porze upałów, które dopiero miały nadejść wraz z nastaniem pory deszczowej.
Jednak w AEON MALL nie zaczęliśmy od zakupów, a od aktywowania telefonów komórkowych, które dostaliśmy. Nasze zostały w Polsce głównie ze względów ekonomicznych – rozmowa kosztowałaby fortunę. Te japońskie miały służyć nam do komunikowanie się między sobą oraz z Takeshim. Karta kosztowała aż 3000 jenów…hmm… trochę drogo ;/ i na długo nie starczało. Jak dobrze pamiętam to jakieś 80 minut rozmowy albo nawet mniej. Na szczęście Japończycy mają jedną fajną funkcję w telefonach! Mianowicie możliwość wysyłania darmowych maili z telefonów. Każdy telefon mógł otrzymać taki indywidualny adres e-mail i komunikacja w ten sposób była bezpłatna. Można było wysyłać również bezpłatne wiadomości na dowolny adres e-mail. Korzystałem z tego wielokrotnie, np. podczas podróży, kiedy nie miałem dostępu do Internetu zdarzało mi się wysyłać maile do rodziców.
Po aktywowaniu telefonu, krótka wycieczka po centrum – na więcej nie było czasu bo trzeba było się udać do Urzędu Rejestracji Obcych czyli Gaijinów (外人=gaijin- czyt. gajdżin, tym mianem Japończycy określają obcokrajowców). Nie chodzi bynajmniej o obcych z kosmosu, a o wszystkich obcokrajowców mających zamiar pracować, studiować lub przebywać w Japonii powyżej 3 miesięcy. Tam czekała na nas sterta papierów do wypełnienia i wyrobienie specjalnej Karty Obcego. Zdjęcia do tej karty nie miałem więc był mały problem;/ Ale okazało się, że Japończycy przewidzieli możliwość, że głupi gaijin może nie mieć takich zdjęć i obok urzędu umieścili budkę do wyrobienia takich zdjęć. Trochę zabawy z obsługą było, ale mniej więcej po 5 minutach to cudeńko wypluło komplet świeżo wydrukowanych zdjęć z moją podobizną. Wszystkie formalności w urzędzie załatwione – teraz tylko czekać na wyrobienie karty!
Krótka orientacja została zakończona i mogliśmy udać się do naszego małego akademika Tanimoto, żeby odpocząć i zebrać siły na pierwszy rajd żywnościowy do AEON MALL.;)
Wróciliśmy po 2 godzinach chodzenia między półkami sklepowymi. Pierwszy rajd żywnościowy, krótko mówiąc zakończył się porażką…. No dobra może nie była to porażka, a Pyrrusowe zwycięstwo. Chociaż nie kupiliśmy praktycznie nic, to zdobyliśmy kilka ważnych informacji: warzywa i owoce są drogie, produkty w supermarkecie drastycznie różnią się od tego co mamy w Polsce (przynajmniej takie miałem wtedy wrażenie), to co w Europie mamy tanie, w Japonii jest drogie i odwrotnie (tego akurat można było się spodziewać).
Jednak sporym, pozytywnym odkryciem było zlokalizowanie Żubrówki, która stała sobie grzecznie na półce w przystępnej cenie 980 jenów (jakiś czas później dowiedziałem się, że historia Żubrówki, lub też Dżuborówki, jak nazywają ją Japończycy, sięga jeszcze lat 90-tych, kiedy to ten trunek pierwszy raz zaszczycił japońskie półki sklepowe).
Kolejne odkrycie: olbrzymia rzodkiewka (大根=daikon), która starcza na cały tydzień i jest bardzo tania. Podobno dostępna również w Polsce… pewnie tak, ale ja nigdy nie zwróciłem uwagi;)
Smutne odkrycie: piwo w Japonii jest raczej drogie. Przynajmniej 100 jenów za puszkę 350 mln. Za nie wiele więcej można kupić takie samo japońskie w Polsce, np. w Almie.
Najdziwniejsze odkrycie: kultura picia herbaty w Japonii jest diametrialnie inna niż w Europie. Herbata ekspresowa, weźmy takiego Earl Grey’a, jest w Japonii mało popularna, przez co baaaardzooo droga. Tak więc zakupione zostało jedynie jedno opakowanie 25 torebek. Przez kolejne kilka miesięcy prawdziwa herbata była dla mnie towarem ekskluzywnym
Ogólny bilans zakupów…. marny. Kupiliśmy trochę zupek ekspresowych, makaron, wspomnianą wcześniej herbatę, wodę mineralną, płatki śniadaniowe, jakieś mleko o smaku czegoś tam, sok z czegoś tam, chleb tostowy, ser w plasterkach, herbatę w butelce oraz śmieszne ciastka o smaku kwiatów wiśni i zielonej herbaty. Hmm… w sumie nie takie złe były te zakupy 😉 Coś na śniadanie mieliśmy. Wracając do chleba tostowego i sera w plasterkach, zestaw ten był prawdziwym hitem i powiem wam szczerze, że na palcach jednej ręki mogę policzyć poranki bez ciepłego tosta z plasterkiem sera ;D
Po tak ciężkim dniu należał się nam solidny wypoczynek. Tak więc klimatyzacja na funkcję ogrzewania, słuchawki na uszy i lulu pod kołderkę. Za nami był pierwszy dzień pobytu w Hiroshimie. Choć byłem potwornie zmęczony, nie mogłem się doczekać kolejnego dnia.
Maciek Sukiennik
kolejny odcinek już za tydzień!